Siatkówka

Zbigniew Bartman: Możemy być zadowoleni z tego wyniku

Zbigniew Bartman na ostatnie dwa miesiące sezonu został trenerem ŁKS Commercecon Łódź i zdobył z siatkarkami tego klubu srebro. — Gdyby ktoś na początku tej przygody dawałby mi drugie miejsce mistrzostw Polski, to nie wiem, czy wziąłbym je w ciemno. Ambicja zawsze pcha mnie po jak najwięcej — mówi w wywiadzie dla portalu onet.pl.

Po ostatniej piłce finałów TAURON Ligi zamienił pan kilka zdań ze Stephane’em Antigą. Powiedział mu pan, że jego drużyna była lepsza w każdym elemencie. Rzeczywiście Developres był zbyt mocny, aby powalczyć z nimi o złoty medal mistrzostw Polski?

Zbigniew Bartman: Moim zdaniem Developres zdobył mistrzostwo Polski w pełni zasłużenie, na przestrzeni całego sezonu był najlepszym zespołem. Rzeszowianki wygrały rundę zasadniczą, sięgnęły po Puchar Polski i teraz udowodniły klasę w play-off mistrzostw Polski. A czy w każdym elemencie Developres był od nas lepszy? Aż tak to chyba nie, to była trochę kurtuazja z mojej strony w rozmowie ze Stephane’em. Ale to oczywiście nie zmienia tego, o czym mówiłem – ostateczne rozstrzygnięcia są sprawiedliwe i oddają to, co oglądaliśmy w zakończonych rozgrywkach.

Szukał różnych wariantów

Podczas finałów trener Antiga bardzo spokojnie zarządzał składem, w drugim meczu w Łodzi nie dokonał ani jednej zmiany. U was było zupełnie odwrotnie, cały czas rotacje i szukanie optymalnego zestawienia. Trudno było wytypować skład, którym pana drużyna rozpocznie poszczególne mecze.

– Stephane Antiga nie dokonywał wielu zmian na przestrzeni tej rywalizacji, ponieważ dobrze mu szło. Po co miały więc ruszać coś, co prawidłowo funkcjonuje? Ja musiałem szukać różnych wariantów, bo sporo rzeczy nam nie wychodziło. W trzecim spotkaniu finałowym postawiliśmy na przyjęciu na Zuzannę Górecką oraz Regiane Bidias, ponieważ są to zawodniczki, które na przestrzeni całego sezonu po prostu najlepiej przyjmowały. Chcieliśmy dać możliwość rozgrywania Marlenie Kowalewskiej i tego, aby mogła wykorzystywać nasze środkowe.

– W dwóch pierwszych spotkaniach dysproporcja między środkowymi Developresu a naszymi była kolosalna. Suche liczby o tym mówiły. Środkowe Developresu łącznie osiągnęły 72,5 proc. skuteczności w ataku. Nawet na warunki siatkówki męskiej to nieprawdopodobne statystyki. U nas procent oscylował wokół 29 proc., więc gołym okiem widać różnicę. W trzecim spotkaniu na Podpromiu z tego względu postawiłem też na Sonię Stefanik, która w walce z „wieżowcami” Agnieszką Korneluk i Weroniką Centką-Tietianiec dała większe parametry. Moim zdaniem sprawdziła się nieźle, a pamiętajmy, że została rzucona na głęboką wodę.

Ale chyba była też mocno zestresowana, bo podczas meczu dwukrotnie prawie pomyliła ustawienie.

– Zgadza się, ale emocje towarzyszyły tutaj wszystkim. Sonia to młoda zawodniczka i proszę zwrócić uwagę, jak potem opanowała sytuację. Być może nie miała wielu punktowych bloków, ale regularnie dochodziła do skrzydeł, zanotowała kilka wybloków [pozostawienie piłki w grze na połowie swojej drużyny po wcześniejszym się odbiciu się od bloku]. W drugim secie, tak samo jak Klaudia Alagierska, miała 100 proc. skuteczności w ataku, więc przez moment wreszcie to my byliśmy zespołem dominującym na środku siatki.

– Wracając do samych zmian, to chcieliśmy zrobić wszystko, aby wrócić do gry w tym play-off i każda zawodniczka była nam do tego potrzebna. Niewiele brakowało, a przecież doprowadzilibyśmy w Rzeszowie do tie-breaka. Zmiana Angeliki Gajer na zagrywkę przy stanie 21:24 [doprowadziła do wyniku 25:24, potem ŁKS przegrał 25:27] okazała się fenomenalna. Zastanawiałem się, czy nie zrobić tego wcześniej, bo czekałem na końcówkę, a przecież mogłem się jej nie doczekać. Muszę sam sobie zadać to pytanie, czy nie powinien tej zmiany zrobić obejście wcześniej… Cóż, człowiek zawsze jest mądrzejszy po fakcie.

Należy im się szacunek

Srebrny medal na koniec sezonu to dla ŁKS i pana dobry wynik?

– Trenerem byłem niecałe dwa miesiące. Gdyby ktoś na początku tej przygody dawałby mi drugie miejsce mistrzostw Polski, to nie wiem, czy wziąłbym je w ciemno. Ambicja zawsze pcha mnie po jak najwięcej. Myślę, że patrząc na to, co zespół przeszedł przez cały sezon, czyli masę kontuzji, różnych dziwnych sytuacji i problemów wewnątrz drużyny, jest to całkiem niezły rezultat.

– Uważam, że koniec końców możemy być zadowoleni z tego wyniku. Zwłaszcza że dla ŁKS na przestrzeni ostatnich sześciu lat to dopiero drugi finał play-off. To nie jest tak, że w Łodzi walka o złoto była co roku. W poprzednim sezonie ŁKS skończył ligę na piątym miejscu. Teraz było olbrzymie zagrożenie, że ten scenariusz się powtórzy. Dlatego ostatecznie ze srebrnego medalu oraz awansu do Ligi Mistrzyń powinniśmy być względnie zadowoleni.

– Powiedziałem dziewczynom, że mogą być z siebie dumne, bo poświęciły wiele zdrowia psychicznego i fizycznego, aby tutaj dojść. Przeszły przez różne sytuacje, o których się nie mówi i wiedzą o nich tylko one. Za to należy się im gigantyczny szacunek. I z takim samym szacunkiem spoglądamy na srebrne medale.

Cały wywiad Bartłomieja Płonki w serwisie onet.pl

źródło: onet.pl

Bartosz Wencław

Podobne wiadomości

Copyright © 2025 Łódzki Portal Sportowy. Wszystkie prawa zastrzeżone
Wykonanie