Magdalena Fręch o krok od kolejnej niespodzianki
Magdalena Fręch była o krok od sprawienia kolejnej sensacji w Berlinie. Po ponad dwóch godzinach walki Polka przegrała jednak z Amandą Anisimovą 2:6, 6:4, 3:6. Nasza tenisistka po bardzo słabym starcie rzuciła się do odrabiania strat, wygrała drugiego seta i wysoko prowadziła w trzecim, ale wtedy wszystko się posypało.
Pierwszy set dla rywalki
Łodzianka po sensacyjnym zwycięstwie nad Mirrą Andriejewą trafiła na kolejną rywalkę z czołowej „15” rankingu WTA. Była nią tenisistka, która w ostatnich dniach pokazała się ze znakomitej strony. Anisimova w ubiegłym tygodniu dotarła bowiem do finału w Queen’s. Dla porównania Fręch w tej samej imprezie potknęła się już na pierwszej przeszkodzie.
Zmagania w Berlinie, choć również rozgrywane na kortach trawiastych, to jednak zupełnie nowe rozdanie, a 27-latka pokonując Andriejewą potwierdziła, że nie boi się nikogo. Mimo to początek czwartkowego pojedynku nie poszedł po jej myśli. Już w czwartym gemie faworytka zdołała uzyskać przełamanie, po którym wyszła na prowadzenie 3:1.
Polka próbowała odwrócić losy seta, lecz przeciwniczka skutecznie odpowiadała i chwilę później było już 1:4. W szóstym gemie nasza tenisistka wreszcie zdołała się odgryźć i w ładnym stylu utrzymała podanie, popisując się m.in. efektownym lobem. Niestety, na więcej nie było już jej stać. Najpierw Anismova pewnie wygrała swoje podanie, a następnie przełamała Fręch przy pierwszym setbolu i pewnie zamknęła całą partię zwycięstwem 6:2.
Doskonałą gra i wyrównania
Mimo to, drugiego seta rozpoczęła od trzech błędów i utraty serwisu. Niestety, podopieczna Andrzeja Kobierskiego nie poszła za ciosem i chwilę później był już remis, a po kolejnym gemie wygranym do zera Amerykanka prowadziła 2:1. Przed czwartym gemem poprosiła natomiast o pomoc swój sztab medyczny.
Po krótkiej konsultacji i zażyciu leków Anismova przegrała przy podaniu rywalki, ale krótko po tym znów znalazła się z przodu. Następnie 23-latka wypracowała sobie break pointa, którego jednak zmarnowała. To zemściło się na faworytce niemal od razu — już w następnej partii przełamanie uzyskała bowiem łodzianka. Podobnie jak wcześniej Fręch nie potrafiła jednak przycisnąć swojej oponentki i w ekspresowym tempie straciła wywalczoną przewagę.
Mało brakowało, a tak samo było kilka chwil później, gdy Amerykanka znów oddała serwis, a Polka, podając na set przy wyniku 5:4, mimo prowadzenia 30:0 musiała bronić break pointa. Tym razem jednak nasza tenisistka wytrzymała presję i odwróciła losy gema, doprowadzając do wyrównania w meczu.
Decydująca partia od 3:0 do… 3:6
Finałowy set zaczął się koncertowo dla Fręch. Polka dwa razy przełamała rywalkę i obroniła dwa break pointy, błyskawicznie wychodząc na prowadzenie 3:0. Miała nawet okazję na 4:0, ale przy stanie 40:15 przegrała cztery kolejne piłki i rywalka w końcu otworzyła swój licznik.
Jak się później okazało, był to kluczowy moment całego meczu. Chwilę później łodzianka nie wykorzystała czterech szans na kolejne przełamanie, a ponadto zaczęła mieć problemy przy serwisie. To spowodowało, że w mgnieniu oka zrobiło się 3:3 i tak naprawdę wszystko zaczęło się od nowa.
W siódmym gemie nasza zawodniczka znów wypracowała sobie szansę na returnie, ale zepsuła dwa break pointy i to Anismova znalazła się z przodu. Krótko po tym wyżej notowana tenisistka dołożyła następną partię, przełamując serwis Fręch, a w kolejnym gemie zamknęła losy całej rywalizacji. Ostatni punkt zdobyła efektownym asem serwisowym.
II runda
Magdalena Fręch – Amanda Anisimova 1:2 (2:6, 6:4, 3:6)
źródło: przegladsportowy.onet.pl