Piłka nożna

[WYWIAD TYGODNIA] Oliwia Domin: Warto rozwijać swoje pasje

– Zawsze lepiej jest czegoś spróbować i żałować, niż żałować, że się nie spróbowało – mówi 21-letnia piłkarka Grot SMS Łódź, która w wieku 12 lat wyjechała ze swojej rodzinnej miejscowości, by grać w piłkę na coraz wyższym poziomie. – Chciałabym się rozwijać, by za kilka lat móc sobie powiedzieć, że zrobiłam wszystko, co mogłam – dodaje zawodniczka łódzkiej drużyny.

Naśladowała brata, w wieku 12 lat wyjechała

Co fajnego jest w miejscowości Nehrybka?

Oliwia Domin: Z fajnych rzeczy to na pewno mój dom. Jest to mała miejscowość na Podkarpaciu, niedaleko Przemyśla. Tam się wychowałam i tam zaczęłam grać w piłkę nożną. Miałam 12 lat jak stamtąd wyjechałam do gimnazjum w Rzeszowie, zamieszkałam w bursie i grałam w Resovii. Wracałam do domu na każdy weekend. Teraz niestety w domu jestem tylko na święta lub w przerwach pomiędzy meczami ligowymi.

Jak to jest wyjechać z domu w wieku 12 lat? Jak zareagowałaś i jak zareagowała twoja rodzina?

– Ja zawsze byłam otwarta na poznawanie nowych ludzi. Na początku trochę się bałam tego, że będę daleko od mamy, już nie będzie takiej wygody jak w domu. Od pierwszego dnia jednak wir wydarzeń i nowego otoczenia tak mnie pochłonął, że bardzo szybko się zaadoptowałam do nowych warunków. Poza tym zanim przeprowadziłam się do Rzeszowa, to przez rok dojeżdżałam tam na treningi Resovii. Więc znałam już dziewczyny.

Mama nie bała się puszczać cię z domu? Sport ochronił cię przed różnymi pomysłami, jakie przychodzą w wieku kilkunastu lat?

– Oczywiście, że się bała. Ale miałam tez od niej zawsze duże wsparcie, za które jestem bardzo wdzięczna. Sport na pewno trochę odciąga uwagę od różnych pomysłów, ale nie wszystko jest kolorowe. W bursie byłam świadkiem różnych zachowań, którym ulegali moi rówieśnicy. Mama ufała mi bardzo i mnie to wszystko na szczęście nie pochłonęło.

W jednym z wywiadów opowiadałaś o swoim bracie, który grał w piłkę nożną, a ty go naśladowałaś…

– Tak, brat jest ode mnie starszy o pięć lat. Cały czas gra w piłkę, ale amatorsko. Do dziś jest dla mnie inspiracją jeśli chodzi o aspekty piłkarskie. Często pomaga mi analizować moje mecze. Mogę powiedzieć, że to jest taki mój pierwszy trener. Oczywiście wkurzał się, gdy chciał grać ze swoimi kolegami, starszymi ode mnie. Zawsze to on się denerwował bardziej niż oni, że za nim wtedy chodziłam i chciałam z nimi grać. Teraz wspominamy to z uśmiechem i już się nie kłócimy.

Mają wspólny cel

Piłka nożna przez wiele lat była tylko męską domeną. Z jakimi reakcjami spotykasz się, gdy mówisz, że grasz w piłkę nożną?

– Teraz już się to zmieniło, ale kiedyś każdy w mojej rodzinie był zaskoczony, że wyjechałam do innego miasta grać w piłkę nożną. Teraz już każdy jest zachwycony tym, że dziewczyny grają w piłkę i widać, że ten sport się rozwija w Polsce i jest to już normalne. Nie ma już zaskoczenia, ale zdarzają się jeszcze ludzie, którzy są zdziwieni. Jedyną różnicą jest to, że jestem dziewczyną. Piłkę nożną każdy człowiek na świecie zna bardzo dobrze i dużo nie trzeba tłumaczyć, o co w niej chodzi.

Jak się znalazłaś w Łodzi?

– Byłam w Resovii, ale chciałam zmienić klub idąc do liceum. Łódź była wówczas na topie i była atrakcyjnym miejscem do grania w piłkę nożną. Powiesiłam sobie wysoko poprzeczkę i chciałam się dostać do takiego klubu. Skontaktowałam się z trenerami i okazało się, że są zainteresowani. Miałam wtedy 15 lat, zaskoczenie i obawy w rodzinie były jeszcze większe, ale z mamą mieliśmy do siebie zawsze spore zaufanie i się zgodziła.

Wydaje mi się, że funkcjonowanie w grupie kilkunastu dziewczyn, które tak samo się ubierają, uprawiają piłkę nożną, nie jest łatwe. Jak wam się to udaje? Zdarzają się problemy?

– Najważniejszą rzeczą jest to, że mamy wspólny cel i spotykamy się, by robić to, co lubimy. Nikt nie przychodzi za karę, każda z nas cieszy się, że może grać w piłkę. Przez wspólne zainteresowania łatwiej nam do siebie dotrzeć. Wszystko zależy od ludzi, rozwiązywanie problemów nie jest tak proste jak u chłopaków. Im łatwiej przychodzi zapominanie o różnych rzeczach, u nas jest trochę inaczej. Czasem zdarza się, że jakieś urazy przechowuje się zbyt długo.

Jak jest w takim razie rola trenera w takiej grupie?

– Trener już obyty jest z tym, jak sobie radzić z grupą dziewcząt. Trenerzy są różni, niektórzy bardziej cenią sobie relacje z zawodnikami i mocniej są zżyci z szatnią, inni wolą trzymać dystans. Trener Marek Chojnacki nie ingeruje w to, co dzieje się w szatni – nasza relacja skupia się na treningach i meczach.

Kto więc rządzi w szatni SMS Łódź?

– Może nie tyle rządzi, ale mogę powiedzieć, kto jest najgłośniejszy. To Paulina Filipczak, ale jest głośna w taki pozytywny sposób. Nie ma u nas w szatni jednej liderki, która rządzi. Jest kilka osób, które współpracują ze sobą, by w tej szatni było wszystko w porządku.

W drużynie są zawodniczki w różnym wieku. Jak się dogadujecie?

– Jak to w każdej drużynie, są osoby, z którymi trzymamy się bardziej. Jednak wszystkie ze sobą potrafimy się dogadać, gdy potrzeba. Jesteśmy zgraną grupą, ostatnio byłyśmy na integracji całą drużyną i nie było problemów, by z każdym porozmawiać. W drużynie większość z nas jest młodsza, Patrycja jest trochę starsza, więc nie mamy problemu, żeby się dogadać i porozmawiać na wspólne tematy.

Po zwycięstwach o atmosferę nie jest trudno, a jak przezywacie porażki?

– Po każdym meczu bez względu na wynik wchodzimy do szatni i rozmawiamy całą grupą o meczu. Niektóre z nas zostają dłużej, mają potrzebę takiej rozmowy nawet godzinę po meczu. Oczywiście trudniej jest rozmawiać o przegranym meczu, ale te dyskusje zawsze są. Bez względu, czy to mecz u siebie, czy wyjazdowy. Nie było takiego meczu, po którym była cisza i nikt się nie odezwał.

Strach przed kontuzją i chęć wyjazdu za granicę

Jakie nastawienie macie przed meczem ćwierćfinału Pucharu Polski?

– My w tym sezonie nic nie musimy, jednak Puchar Polski ma dla nas ogromne znaczenie. Widzę, jak jesteśmy zmotywowane i wiem, że będziemy walczyć o awans do ostatniej minuty, by zagrać w finale na stadionie ŁKS-u w Łodzi. Zakładamy, że byłoby super zagrać trzy mecze pucharowe w Łodzi i zakończyć tę przygodę na takim fajnym stadionie. Długo czekałyśmy na ten mecz. W meczu w Łęcznej nie pojawiło się ani na chwilę zwątpienie. Z każdą minuta nabierałyśmy sił, by odwrócić losy tego spotkania i awansować. Mam nadzieję, że tak będzie dalej.

Czy grając odczuwasz strach przed odniesieniem kontuzji? Jak często i jakie kontuzje przytrafiają się piłkarkom?

– Jeśli chodzi o mnie, to raczej nie jestem kontuzjogenna. Nie miałam zbyt wielu urazów. Nigdy nie odczuwam strachu przed kontuzją, być może gdy się wraca po urazie to na początku jest jakaś niepewność na treningu. Gdy przychodzi mecz to się o tym zapomina. Nie chcę jednak mówić w imieniu osób, które miały ciężkie kontuzje, jak na przykład zerwanie więzadeł krzyżowych. Z takimi kontuzjami na pewno trzeba sobie radzić inaczej.

Czy trenując piłkę nożna można znaleźć czas na życie prywatne i realizowanie innych pasji lub naukę?

– Jeśli ktoś chce, to da się to pogodzić. Ja studiuję na AWF w Katowicach, więc jak widać można studiować nawet w innym mieście, dzięki specjalnemu programowi dla czynnych sportowców.

Gdzie widzisz się w piłce nożnej za pięć lat?

– Chciałabym wyjechać za granicę. Chciałabym też wrócić do reprezentacji Polski. Widzę się więc jako podstawowa zawodniczka zagranicznego klubu i reprezentantka Polski. Za granica jest na pewno wyższy poziom i chcąc się rozwijać, trzeba o tym myśleć. Aspekty finansowe dla mnie nie są aż tak istotne. Piłka nożna jest moją pasją i nie wyobrażam sobie w tej chwili życia innego niż z piłką nożną. Chciałabym się rozwijać, by za kilka lat móc sobie powiedzieć, że zrobiłam wszystko, co mogłam.

Kiedyś przestaniesz grać w piłkę nożną. W tym wieku już się myśli, co potem?

– Na razie chcę się cieszyć tym, że mogę grać. Myślę jednak, że po skończeniu kariery piłka nożna dalej będzie w moim życiu. Zawsze chciałam być trenerką, może analitykiem. Czy mi się to kiedyś zmieni, zobaczymy…

Ewa Pajor, transmisje i… dobra rada

Śledzisz karierę Ewy Pajor? Jest to dla was wzór kariery piłkarki?

– Nie da się nie śledzić. Ewa Pajor jest dla każdej piłkarki przykładem bez względu na wiek. Myślę, że nawet po zakończeniu kariery będzie przykładem do naśladowania i inspiracją.

Jakie są szanse, by popularność piłki nożnej w Polsce stale rosła?

– Bardzo ważnym aspektem są media i to jak kluby nagłaśniają medialnie swoje sekcje kobiece. W jednych klubach wygląda to lepiej ,w innych trochę gorzej. Ważne jest, by mecze pokazywać, transmitować i zachęcać kibiców do przychodzenia na trybuny. Łatwiej na pewno jest klubom, które mają męskie sekcje piłki nożnej. Pomagają też sukcesy reprezentacji. Reprezentacja do lat 17 teraz awansowała na mistrzostwa Europy. Na Podkarpaciu będzie teraz Euro U-19, awans pierwszej reprezentacji na mistrzostwa Europy – to wszystko powinno pomóc.

Gdybyś miała coś doradzić dziewczynkom w wieku 12-13 lat, które zaczynają grać w piłkę nożną, to co byś im powiedziała?

– Najważniejsze jest, by robiło to co lubią i się tego nie bały. Potem mogą żałować, że nie spróbowały. Zawsze lepiej jest czegoś spróbować i żałować, niż żałować, że się nie spróbowało. Warto rozwijać swoje pasje.

źródło: inf. własna

Bartosz Wencław

Podobne wiadomości

Copyright © 2025 Łódzki Portal Sportowy. Wszystkie prawa zastrzeżone
Wykonanie