Pozostałe dyscypliny

[WYWIAD TYGODNIA] Katarzyna Rożniata: Sport ma w sobie wiele emocji

– Udało mi się zwerbować jednych z najlepszych trenerów w województwie w poszczególnych dyscyplinach. Nie tylko trenerów, ale również pedagogów, którzy mają podejście do studentów. Nie traktują ich jak wyczynowych sportowców, liczy się człowiek, jego potrzeby i przekazanie wiedzy merytorycznej – mówi nam w WYWIADZIE TYGODNIA Katarzyna Rożniata, wiceprezes AZS UMED Łódź oraz kierownik Centrum Sportu Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, z którą porozmawialiśmy o sporcie akademickim.

Skoro mamy rozmawiać o sporcie akademickim, powiedz proszę, gdzie studiowałaś i jak znalazłaś się na Uniwersytecie Medycznym?

Katarzyna Rożniata: – Urodziłam się w Łodzi. Studiowałam w Kolegium Nauczycielskim w Zgierzu na Uniwersytecie Łódzkim, a rok temu skończyła również Uniwersytet Ekonomiczny w Poznaniu – menadżer sportu. W lipcu 2014 odeszłam z AZS Łódź i chciałam wrócić do swojego wyuczonego zawodu, czyli nauczyciel wychowania fizycznego, a w listopadzie 2014 roku zadzwonili do mnie przedstawiciele KU AZS UMED Łódź, żebym pomogła im poukładać pełne sprawy. Zrobiłam to, okazało się, że jest tu fantastyczna atmosfera i warunki. I zostałam tu dla ludzi.

Ale studenci się co kilka lat zmieniają, o jakich więc ludziach mówisz?

– Zostałam tu dla studentów, ale też dla trenerów. Część trenerów znałam jeszcze z AZS-u Łódź, gdzie odpowiadałam za upowszechnianie kultury fizycznej. Wszystkie akademickie mistrzostwa województwa łódzkiego były robione przeze mnie, więc miałam bezpośredni kontakt z trenerami wszystkich uczelni. Należę do osób, które szanują relacje. Relacje są dla mnie najważniejsze. Studenci też byli tu cudowni, nie mieli barier, chcieli działać, byli zaangażowani i mieli możliwości. Władze uczelni dały tu duże możliwości działania studentom i nie ograniczały ich.

Studenci rozpoczynający studia garną się na zajęcia wychowania fizycznego, czy jest to dla nich raczej kula u nogi?

– Mamy podział na dwie grupy. Jedną z nich są osoby, które nie chcą uprawiać żadnej aktywności fizycznej. Druga to ci, którzy wiedzą, czemu ta aktywność służy. Ja z wykształcenia jestem nauczycielem wychowania fizycznego i instruktorem aerobiku i tańca towarzyskiego. Prowadziłam zajęcia na trzech łódzkich uczelniach i moje zajęcia zapełniały się w kilka minut. Są dyscypliny, które są modne i ludzie chcą ich spróbować. Jeśli spróbują i instruktor ich zarazi aktywnością, zmieniają zdanie widząc, że nie jest to tylko rzucenie piłki i róbcie co chcecie.

Żeby zarazić sportem trzeba mieć instruktora czy też nauczyciela, który jest pasjonatem. Czy trudno jest znaleźć takie osoby?

– Bardzo trudno jest znaleźć takie osoby. Udało mi się zwerbować jednych z najlepszych trenerów w województwie w poszczególnych dyscyplinach. Nie tylko trenerów, ale również pedagogów, którzy mają podejście do studentów. Nie traktują ich jak wyczynowych sportowców, liczy się człowiek, jego potrzeby i przekazanie wiedzy merytorycznej.

Sport akademicki i sport wyczynowy przenikają się wzajemnie, bo na uczelnie trafią również sportowcy wyczynowi po wieku juniora. Czy dużo z nich trafi na waszą uczelnię? Jak ich można przyciągnąć?

– Nie jest ich wielu, progi punktowe są dość wysokie. Mieliśmy reprezentantki kraju jak Justyna Saganiak. Wcześnie Anna Matras, która skończyła grę profesjonalną w momencie, kiedy przyszła na wydział lekarski. W trakcie studiów była inspiracją, by nawiązać współpracę z koszykarkami Widzewa. Na uczelniach istnieją programy dla sportowców, którzy mają odpowiednio wysoką klasę sportową i mogą taką pomoc uzyskać. U nas osoby z klas maturalnych z tytułem mistrza Polski mogą otrzymać stypendium już na pierwszym roku.

Oczywiście można też umożliwić sportowcom wyjazdy na zgrupowania i zawody i umożliwić im zaliczenie przedmiotu bądź egzaminu z inną grupą w innym terminie. Nie zawsze to się udaje, ale są studenci grający w ligach myślący z wyprzedzeniem o tym, jakie są zaliczenia i poprosić o pomoc, którą otrzymują. Próbujemy zrozumieć problemy młodych ludzi, którzy chcą łączyć uprawianie sportu z nauką. Uważam, że sportowcy są potem lepszymi pracownikami, są bardziej zdyscyplinowani, potrafią stawiać sobie cele, które potem realizują.

Czy twoim zdaniem formuła Akademickich Mistrzostw Polski jest obecnie wystarczająca i dobra, czy też należałoby coś zmienić? Czasem mam wrażenie, że kumulacja rozgrywek przypada na miesiące wiosenne. A co dzieje się jesienią i zimą?

– Nie do końca tak jest, bo sezon zaczynamy w październiku. Przyjmując studentów informujemy ich o istnieniu Akademickiego Związku Sportowego i zachęcamy ich do udziału w naszych zajęciach. W pierwszych miesiącach są eliminacje igrzyska studentów I roku i w grudniu następują finały tych igrzysk, gdzie studenci rywalizują ze sobą w dyscyplinach takich jak koszykówka, siatkówka, futsal, pływanie, biegi przełajowe czy tenis stołowy. Tu rywalizujemy nie między uczelniami, a między środowiskami. W listopadzie ruszają ligi środowiskowe, które wyłaniają potem reprezentantów danego środowiska. W Łodzi mamy organizację środowiskową skupiającą łódzkie uczelnie plus Skierniewice. Rywalizujemy więc, by wyjść do półfinałów Akademickich Mistrzostw Polski. Nie jest tak, że przedtem nic nie robimy, tylko są etapy kwalifikacyjne.

Co oprócz prestiżu daje uczelni zwycięstwo w takiej rywalizacji?

– Daje punkty, które przekładają się na środki z dotacji z różnych źródeł. Zarząd AZS występuje o środki ministerialne na rozgrywki akademickie i przygotowania do tych rozgrywek. Możemy z nich wynająć obiekty lub zakupić sprzęt. Są jeszcze dotacje z urzędu miasta lub urzędu marszałkowskiego, a system podziału zależy od punktów. Liczba punktów zależy od wyniku w Akademickich Mistrzostwach Polski, od liczby członków klubu, od startu w pucharach i imprezach międzynarodowych.

Żeby przyciągnąć studentów-sportowców do uczelni, trzeba posiadać infrastrukturę sportową. Musi to być trudne przy tak szerokiej ofercie dyscyplin.

– Oczywiście są problemy. Wynajmujemy obiekty – lekkoatletyka trenuje na obiektach AZS-u, wspinacza w Zatoce Sportu, tenis stołowy w szkole na Czajkowskiego, unihokej na Retkini. Nie jest tak, że zmieścimy się w jednym obiekcie. Oprócz AWF-ów żadna uczelnia chyba nie jest w stanie zapewnić wszystkim dyscyplinom własnych obiektów sportowych.

Łódź jako jedyne z większych miast w Polsce nie posiada uczelni sportowej. Czy w tym mieście jest miejsce i potrzeba utworzenia Akademii Wychowania Fizycznego?

– Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie. Czekamy na decyzje, czy w Łodzi powstanie Wojskowa Akademia Medyczna, która może być czwartą dużą uczelnią w naszym mieście. Plusem na pewno byłaby większa sportowa rywalizacja między uczelniami. Od liczby uczelni zależy też liczba drużyn awansujących do półfinałów AMP. Minusem może być to, że odbierze i rozproszy studentów w obecnych uczelniach. Przez lata były różne koncepcje, ale nic się nie zmieniło w tej kwestii i nic się nie zadziało. Liczba ludności w Łodzi się zmniejsza, więc nie jestem pewna, że kolejna uczelnia wyższa jest potrzebna i czy będziemy w stanie zapełnić ją studentami.

Praca ze studentami daje przyjemność i satysfakcję, czy jest raczej trudna?

– Daje ogromną satysfakcję, szczególnie gdy widzimy, że studenci świadomie podejmują różne aktywności i też dziękują potem, że mają stworzone warunki. Pracowałam w przedszkolu, szkole, praca ze studentami, którzy są świadomi już pewnych rzeczy, jest zdecydowanie inna, lepiej się z nimi rozmawia.

To prawda, że każde koleje pokolenie jest mniej wysportowane i bardziej roszczeniowe?

– Od jakiegoś czasu już mówię głośno o tym, że społeczeństwo nam się zmienia, zmienia się również młodzież, która ma inne potrzeby. Często zadajemy sobie pytanie, jak dotrzeć do tych ludzi. Różnica wieku między mną a studentami jest coraz większa. Problemów nie brakuje, nie wiem też dokładnie z czego one wynikają. Cały czas pytam studentów, czego potrzebują, a oni często nie potrafią mi odpowiedzieć na to pytanie. Jak mogę im pomóc, dać coś, skoro oni nie wiedzą, czego potrzebują? Młodzi ludzie nie wiedzą teraz, czego chcą. Być może są przebodźcowani, może wynika to z tego, że byliśmy przez jakiś czas zamknięci w domach. Z tego mogą wynikać ogromne problemy komunikacyjne, jakie mają teraz młodzi ludzie. Czasem dorośli już ludzie nie potrafią zadać prostego pytania.

Korzystamy z Internetu, by zapewnić dostęp do informacji. Podam jednak taki pozytywny przykład. Organizujemy Bieg Charytatywny UMED-u, w tym roku była to dziewiąta edycja, w cztery godziny zapełniliśmy niemal 500 miejsc. W sobotę jesteśmy my, pracownicy, iż żony oraz mężowie często również ich dzieci oraz studenci. Dzieci potrafią już wiele rzeczy, koordynują działania. To my dorośli powinniśmy pokazywać młodzieży kierunek i być w tym konsekwentni. Powinniśmy z nimi rozmawiać i spędzać jak najwięcej czasu. Pokazali, że można robić coś innego i może to być przyjemne. Przez takie działanie można im pokazać, że warto coś robić wspólnie i mieć z tego frajdę.

Z tego co mówisz organizacja imprez sportowych sprawia ci dużo przyjemności.

– Tak, ale mam też wzloty i upadki. Mam też momenty, kiedy mam dość, bo jest ciężko. Jednak jestem szczęściarą, bo robię to co kocham, nikt mnie do niczego nie zmusza. Wychowałam się w rodzinie sportowej, tata trenował siatkówkę, mama tenis stołowy, a ja spędzałam mnóstwo czasu w hali sportowej. Sport nie jest mi obcy.

Jak sobie radzić w takich momentach kryzysu i co cię napędza?

– Uciekam w aktywność sportową. Staram się kilka razy w tygodniu podejmować aktywność fizyczną, gdy przewietrzę trochę głowę, mogę na pewne sprawy spojrzeć z innej perspektywy. Uważam, że ludzie powinni mieć też grupę wsparcia, osób, które pracują na podobnym poziomie i zmagają się z podobnymi problemami. Stąd moja decyzja o podjęciu studiów na kierunku menadżer sportu – poznałam tam fantastycznych ludzi, pracujących w urzędach, z drużynami ligowymi ale też amatorów sportu. Mogę do nich zadzwonić po poradę. Zdecydowanie napędzają mnie też sukcesy. Trenerzy również potrzebują takiego wsparcia, zawsze pytam, co u nich słychać i jeśli tylko się widzimy, rozmawiamy na ten temat. To jest grupa, którą muszę teraz wesprzeć.

Gdybyś miała sobie wyobrazić życie bez sportu, to byłoby to możliwe?

– Uważam, że chyba nie. Jestem nadpobudliwym człowiekiem, który lubi stawiać sobie wyzwania. Sport ma w sobie wiele emocji, cały ich wachlarz. Ja tych emocji też potrzebuję.

źródło: inf. własna

Bartosz Wencław

Podobne wiadomości

Copyright © 2025 Łódzki Portal Sportowy. Wszystkie prawa zastrzeżone
Wykonanie