Bezbarwny i bezbramkowy pierwszy sparing ŁKS-u
Piłkarze ŁKS-u Łódź przebywający na zgrupowaniu w tureckim Side rozegrali pierwszy sparing. Łodzianie zremisowali po bezbarwnej grze z FK Andijon 0:0, na domiar złego z boiska z urazem zszedł Koki Hinokio. To dopiero pierwsza gra łodzian, a do startu rundy wiosennej pozostał jeszcze niemal miesiąc.
Zespół ŁKS-u Łódź na pierwszy sparing w Side z przedstawicielem ekstraklasy Uzbekistanu FK Andijon wyszedł składem dobrze znanym kibicom z rundy jesiennej. I od początku meczu oglądaliśmy grę również znaną z rundy jesiennej. Łodzianie nie mieli pomysłu na akcje ofensywne, nieliczne wrzutki na 20. metr na Andreu Arasę nie robiły rywalom żadnej szkody. Z kolei w defensywie najlepszym pomysłem na przerwanie akcji przeciwnika był faul. Również w polu karnym – w jednej akcji Piotr Głowacki po prostu pchnął przeciwnika z piłką, który go wyprzedził, jednak sędziowie nie zareagowali i skończyło się bez przykrych konsekwencji. W meczu ligowym byłby to ewidentny rzut karny.
Pierwszą groźną sytuację łodzianie mieli w 27. minucie, gdy do prostopadle zagranej piłki doszedł Arasa i strzelił lekko obok bramkarza, ale również obok bramki. Trzy minuty później Michał Mokrzycki zagrał w pole karne do Jędrzeja Zająca, ten jednak naciskany przez rywala wywalczył tylko rzut rożny. Łodzianie zdecydowali górowali nad rywalami z ligi Uzbekistanu warunkami fizycznymi i wyszkoleniem technicznym, niewiele jednak z tego wynikało. Do końca pierwszej polowy z boiska wiało nudą, a jedyny pozytyw tej części meczu to dominacja ełkaesiaków we wszystkich fazach przejściowych.
W drugiej połowie w składzie ŁKS-u pojawiło się sześciu piłkarzy z ławki rezerwowych, w tym tez nowe nabytki łódzkiego klubu, Koki Hinokio, Sebastian Rudol, Kacper Terlecki oraz Gustaf Norlin. Na boisku nadal niewiele się działo, a pierwsza groźniejsza sytuacja miała miejsce w 58. minucie, kiedy to jeden z rywali zdecydował się na strzał z dystansu, który jednak nie sprawił problemów bramkarzowi łodzian. Urazu doznał również Hinokio, który musiał opuścić boisko. Trudno było oprzeć się wrażeniu, że w pierwszych 20 minutach tej części meczu grę prowadzili raczej rywale z Uzbekistanu i to ni byli stroną przeważającą. Łodzianie w prosty sposób tracili piłkę, w zespole było sporo nieporozumień.
W 71. minucie piłkarze ŁKS-u niemal nie zdobyli bramki… samobójczej. Jeden z obrońców zagrał w światło bramki do bramkarza, który był… akurat pięć metrów z boku bramki. Na szczęście Aleksander Bobek zdążył dobiec do niefortunnie zagranej piłki. Pięć minut później ełkaesiacy przeprowadzili składną akcję, weszli w pole karne rywala, ale ostatnie podanie było minimalnie niecelne. Najlepszą okazję na zdobycie gola ŁKS miał w 87. minucie, kiedy to do świetnego dośrodkowania w pole karne doszedł Stefan Feiertag, ale strzelił głową wprost w bramkarza. Mocno bezbarwny mecz skończył się bezbramkowym remisem.
ŁKS Łódź – FK Andijon 0:0
ŁKS (I połowa): Bobek – Dankowski, Gulen, Wiech, Głowacki – Kupczak, Sitek, Mokrzycki, Iwańczyk, Zając – Arasa
ŁKS (II połowa): Bobek – Rudol, Wiech (74′ Fałowski), Głowacki (74′ Książek), Terlecki – Wysokiński, Mokrzycki (74′ Wzięch), Hinokio (56′ Kupczak), Sitek (74′ Zając), Norlin – Feiertag
źródło: inf. własna