Trener Ariel Galeano kompletnie pogubił się w Łodzi
Piłkarze ŁKS-u Łódź w niedzielę zremisowali w Siedlcach z najsłabszym zespołem tabeli I ligi po bramce strzelonej w doliczonym czasie gry przez absolutnego debiutanta. Ariel Galeano w trakcie meczu i tuż po nim sprawiał wrażenie kompletnie zagubionego. Stawiam dolary przeciwko orzechom, że lepiej odnalazł by się w Łodzi jeżdżąc tego dnia samochodem i omijając blokady związane z DOZ Maratonem, niż prowadząc pierwszoligowy zespół ŁKS-u.
Przekaz trenera rozmija się z rzeczywistością
W ostatnich dwóch meczach z zespołami walczącymi o utrzymanie w I lidze – Odrą Opole i Pogonią Siedlce piłkarze ŁKS-u zdobyli zaledwie jeden punkt. Na konferencjach prasowych słyszymy jednak, że łodzianie cały czas walczą o awans i chcą na koniec sezonu znaleźć się w strefie barażowej. Zarówno w Łodzi w meczu z Odrą jak i w Siedlcach zupełnie nie było tego widać na boisku.
Przed meczem z Odrą Ariel Galeano cieszył się z czasu, jaki dostał na treningi z drużyną w przerwie reprezentacyjnej. Mówił wówczas, że czas ten wykorzystał na przećwiczenie akcji defensywnych. Dzień później w meczu łodzianie stracili dwie bramki ze słabą Odrą w nieco kuriozalnych momentach, popełniając fatalne błędy właśnie w defensywie.
Paragwajski szkoleniowiec za każdym razem mówi o nowej filozofii gry, którą przekazuje drużynie. Zapewnia, że zawodnicy coraz lepiej go rozumieją i ta filozofia zaczyna przynosić efekty. Ostatnie dwa mecze kompletnie temu przeczą, chyba, że o innych efektach mówi trener ŁKS-u, a inne na myśli mają kibice łódzkiej drużyny. W Siedlcach łodzianie wydawali się kompletnie zagubieni na boisku, grali bez żadnego pomysłu na zdobycie bramki. Bo pomysł z wstrzeliwaniem co chwila piłki w pole karne efektów nie przynosił żadnych, bowiem gospodarze po prostu zagęścili obronę i wszelkie próby strzałów skutecznie blokowali.
Trener już wie, że nie da rady
– To był trudny mecz, w którym nie byliśmy stroną wyraźnie dominującą, natomiast stworzyliśmy sobie kilka okazji do zdobycia bramki. Występowały jednak pewne trudności. Bramka dla przeciwników padła w końcowej fazie meczu i było nam trudno odwrócić wynik na naszą korzyść. Finalnie udało się tylko zremisować – mówił po meczu w Siedlcach Ariel Galeano, który z tygodnia na tydzień powtarza to samo, jednak już coraz mniej pewnym tonem i z coraz bardziej przygaszonym wyrazem twarzy. Sam musi sobie zdawać sprawę, że to co mówi dziennikarzom na konferencjach coraz bardziej rozbiega się z rzeczywistością, jaką kibice obserwują na boisku.
Nie jest tajemnicą, że szkoleniowiec ma problemy ze zrozumieniem z piłkarzami. I nie chodzi mi tylko o barierę językową, chociaż ta na pewno również ma znaczenie. Piłkarze nie odnajdują się w tzw „filozofii” gdy zaproponowanej przez trenera, zdają się jej kompletnie nie rozumieć. Na boisku zamiast walczyć o piłkę, konstruować akcje skupiają się na mało zrozumiałych założeniach taktycznych i efekty już widać. Posadzenie w Siedlcach na ławce najbardziej kreatywnego w ofensywie Michała Mokrzyckiego i postawienie na preferującego zupełnie inny styl gry Gustafa Norlina jeszcze bardziej zamieszało wszystkim w głowach. Sfrustrowany tym stanem rzeczy Mokrzycki nie potrafił nawet wykorzystać rzutu karnego.
Kolejny stracony sezon
Co dalej z drużyną ŁKS-u? Obawiam się, że nic. Znów usłyszymy, że do strefy spadkowej brakuje tylko ośmiu punktów, że piłkarze coraz lepiej rozumieją „filozofię gry”, jednak „wystąpiły pewne trudności”. Trener będzie się cieszyć z okazji do strzelenia bramki i liczyć punkty, które brakują do strefy spadkowej. A piłkarze będą się starać przetrwać do końca sezonu, być może błysk umiejętności i ambicja jednego czy drugiego młodego zawodnika przyniesie jakąś bramkę i punkty, po których kibice znów zaczną wierzyć, że ten pomysł wypali. Nie wypali – ŁKS już stracił ten sezon stawiając na nieodpowiednich ludzi. I nie mam na myśli tu tylko trenera Galeano, który być może w innych warunkach sprawdził by się doskonale, jednak w polskiej I lidze i w Łodzi pogubił się zupełnie.
źródło: inf. własna