ŁKS w stabilnej formie, trzy bramki do przerwy i kolejna porażka
W Łódzkim Klubie Sportowym niewiele się ostatnio zmienia. Piłkarze prezentują stabilną formę, w kolejnym meczu tracąc trzy bramki w pierwszych 30 minutach i przegrywają kolejny mecz. Trener zmienia taktyki, piłkarzy, wszystko, by coś zmienić, ale nie zmienia się nic. Jedynym jaśniejszym punktem ŁKS-u w meczu z GKS-em Tychy był Husein Balić, któremu trochę się chciało i strzelił honorową bramkę.
Powtórka z Płocka, bezradni łodzianie
Już w 7. minucie ŁKS trochę przypadkowo stanął przed szansą na zdobycie bramki. Piłka wstrzelona w pole karne odbiła się od nóg obrońców i doszła do zaskoczonego Maksymiliana Sitka, który od razy uderzył z kilu metrów, ale niecelenie. Potem strzelał Wysokiński, jednak obrońcy zablokowali tę piłkę. Ta trafiła do Antoniego Młynarczyka, który z boku pola karnego uderzył, ale wzdłuż linii bramkowej. A chwilę później GKS pokazał łodzianom, jak wykorzystywać sytuacją. Julis Ertlthaler uderzył piłkę sprzed pola karnego i strzałem w długi róg pokonał Aleksandra Bobka i od 10. minuty goście prowadzili 1:0.
W 17. minucie po rzucie rożnym do piłki dopadł Marko Dijaković i z 10 metrów uderzył pod poprzeczkę, bramkarz ŁKS-u nie dał się jednak zaskoczyć. Chwilę później było już 2:0 dla tyszan. Do piłki dośrodkowanej z rzutu rożnego najwyżej wyskoczył Jakub Budnicki i z bliska skierował ją do siatki. W odpowiedzi Młynarczyk posłał piłkę kibicom siedzącym za bramką GKS-u.

Łodzianie bardzo łatwo tracili piłkę i pomagali rywalom jak mogli. W 27. minucie Julis Ertlthaler dostał dokładne podanie od Michała Mokrzyckiego tuż przed polem karnym, wyszedł sam na sam z Aleksandrem Bobkiem i strzelił trzecią bramkę dla GKS-u. Podobnie jak w Płocku ŁKS szybko stracił trzy bramki i piłkarze gospodarzy już najchętniej zeszliby do szatni. Tyszanie cały czas prowadzili grę, wygrywali pojedynki jeden na jednego, łatwo odbierali gospodarzom piłkę. ŁKS na ich tle nie istniał, a piłkarze w białych koszulkach wręcz snuli się na boisku. Jako jedyny chęć do biegania miał jeszcze Husein Balić, ale gdy podawał piłkę kolegom, ci dość szybko oddawali ją rywalom i w końcu Austriakowi też się odechciało. Łodzianie schodzili do szatni po pierwszej połowie z bagażem trzech bramek żegnani gwizdami.
Baliciowi się trochę jeszcze chciało…
Na druga połowę nie wyszli już Michał Mokrzycki, Antoni Młynarczyk, Marko Mrvaljević i Mateusz Kupczak. Na ich miejsce weszli Koki Hinokio, Maksymilian Sitek, Kacper Terlecki i Gustaf Norlin. GKS nie zamierzał odpuszczać, już w 47. minucie Keiblinger popędził nieatakowany na bramkę ŁKS-u z piłką, jednak strzelił w jednego z obrońców. W 52. minucie Gustaf Norlin otrzymał piłkę w polu bramkowym i miał przed sobą tylko bramkarza gości. Strzelił więc w niego i efektownie rozłożył ręce. Chwilę później na strzał z dystansu zdecydował się Maksymilian Sitek, ale Łubik w efektowny sposób obronił. ŁKS wciąż naciskał i w końcu dopiął swego w 65. minucie. Maksymilian Sitek wrzucił piłkę w pole karne, a tam Husein Balić wolejem umieścił piłkę w okienku bramki GKS-u.

Po bramce dla gospodarzy tempo gry spadło. Tyszanie wyraźnie postanowili bronić wyniku i nie tracić zbyt wielu sił, ŁKS próbował konstruować akcje ofensywne, ale robił to mocno nieporadnie. Do końca meczu nie działo się już nic ciekawego. Obie drużyny wyglądały na zadowolone z rezultatu – GKS dodatkowo z trzech punktów, ŁKS ze strzelonej bramki, co nie udało się w ostatnim meczu w Płocku. W łódzkim klubie musi się zmienić niemal wszystko, by w końcu pierwsza drużyna zaczęła funkcjonować.
ŁKS Łódź – GKS Tychy 1:3 (0:3)
⚽️ 0:1 Ertlthaler (10′)
⚽️ 0:2 Budnicki (19′)
⚽️ 0:3 Ertlthaler (27′)
⚽️ 1:3 Balić (65′)
ŁKS: Bobek – Dankowski, Rudol, Fałowski, Głowacki – Mokrzycki (46′ Hinokio), Kupczak (46′ Terlecki), Wysokiński (72′ Wzięch) – Balić, Mrvaljević (46′ Norlin), Młynarczyk (46′ Sitek)
Zobacz również:
Galeria zdjęć z meczu ŁKS Łódź – GKS Tychy
źródło: inf. własna