Żużel

Vaclav Milik: To nie miało tak wyglądać

– To nie był wynik, jakiego sobie życzyliśmy. Przegraliśmy dużą różnicą punktów. Przyjechaliśmy z nastawieniem, żeby ten mecz wygrać, a jeśli nie wygrać, to przynajmniej powalczyć na wysokim poziomie, Niestety, kompletnie nam się to nie udało – mówił po porażce w Poznaniu żużlowiec łódzkiego Orła, Vaclav Milik w wywiadzie dla portalu lodzkizuzel.pl.

Pojechaliście słabe spotkanie. Dlaczego?

Vaclav Milik:Wydaje mi się, że nie zagrało po prostu wszystko. To nie był wynik, jakiego sobie życzyliśmy. Przegraliśmy dużą różnicą punktów. Przyjechaliśmy z nastawieniem, żeby ten mecz wygrać, a jeśli nie wygrać, to przynajmniej powalczyć na wysokim poziomie. Niestety, kompletnie nam się to nie udało. Popełniliśmy mnóstwo błędów, traciliśmy punkty na trasie, źle wybieraliśmy ścieżki. To nie miało tak wyglądać.

Na początku dostałeś ostrzeżenie. Czy to wpłynęło na twoją jazdę? Pojawiła się dodatkowa presja?


– Nie, nie czułem większej presji, bo co roku jeżdżę w ten sam sposób. Robię ruchy ciałem, a nie motocyklem, więc moim zdaniem nie powinienem był dostać ostrzeżenia. Ale stało się. Nie nakładałem jednak na siebie presji z tego powodu. Dwa razy startowałem z czwartego pola, które dziś nie było korzystne. Gdy nie wyjechałem źle ze startu, to potem źle wybierałem ścieżki.

A starty na zielone światło zamiast spod taśmy – czy miały wpływ na jazdę?


– Pewnie tak. Ostatni raz startowałem na zielone światło chyba jeszcze jako junior – i to na treningu, a nie w meczu. Wydaje mi się, że parę razy zdarzyło się, że ktoś puścił klamkę, zanim zgasło światło. Trudno to jednoznacznie ocenić. To już rola sędziego. Ale na ligowym poziomie takie sytuacje nie powinny się zdarzać.

Jakie masz plany przygotowań przed domowym meczem z Tarnowem?

-
Dużo jazdy, dużo treningów. Mam przed meczem w Łodzi jeszcze kilka indywidualnych występów, więc będę pilnował wszystkiego, żeby dobrze się dopasować i rozjeździć. Chcę wyeliminować te niepotrzebne błędy na trasie.

Zostałeś kapitanem drużyny. Zaskoczyło cię to?

-
Szczerze mówiąc – nie bardzo, bo zazwyczaj kapitanem zostaje najstarszy zawodnik. Myślałem jednak, że to Robert Chmiel dostanie tę funkcję – miał bardzo dobry poprzedni sezon i moim zdaniem na to zasłużył. Ale chłopaki wybrali mnie. Już byłem kapitanem w Wilkach, więc wiem, z czym to się wiąże. To dla mnie dodatkowa motywacja. Zawsze staram się coś przekazać chłopakom, ale po takim występie jak dziś… nie bardzo mam co. Muszę po prostu wziąć się do roboty, jechać na swoim poziomie i zdobywać takie wyniki, na jakie mnie stać. Wtedy będę mógł coś dawać drużynie i sam poczuję się pewniej jako kapitan.

źródło: lodzkizuzel.pl

Bartosz Wencław

Podobne wiadomości

Copyright © 2025 Łódzki Portal Sportowy. Wszystkie prawa zastrzeżone
Wykonanie