Czwarte z rzędu zwycięstwo piłkarzy ŁKS-u Łódź
ŁKS Łódź pokazuje o co mógłby walczyć, gdyby prezes Graf nie przeszkadzał zespołowi zatrudniając szkoleniowca z Paragwaju. Łodzianie po niezbyt ciekawym meczu pokonali w Warszawie Polonię 1:0 po bramce w doliczonym czasie gry Marko Mrvaljevicia. Była to czwarta z rzędu wygrana łodzian pod wodzą trenera Ryszarda Robakiewicza.
Bezbarwna pierwsza połowa
Bez wykluczonego za kartki Mateusza Kupczaka, za to z młodym Mateuszem Wzięchem w pierwszej jedenastce rozpoczął mecz w Warszawie ŁKS. Już w pierwszej minucie gry Łukasz Zjawiński sprawdził formę Łukasza Bomby, który jednak obronił jego zaskakujący strzał. Łodzianie przetrzymali napór Poloni i po 10 minutach gry zaczęli śmielej podchodzić pod ramkę gospodarzy. Tempo gry nie powalało na kolana, oba zespoły pilnowały się z tyłu i zabezpieczały przede wszystkim własną bramkę.
Jeszcze w pierwszej połowie boisko w zespole gospodarzy z powodu urazu musiał opuścić Paweł Olszewski. W 35. minucie bramkarza ŁKS-u z dystansu próbował zaskoczyć Vega, ale Bomba na raty obronił ten strzał. Polonia próbowała znaleźć drogę do bramki łodzian wrzucając piłkę raz po raz w pole karne, ale obrońcy ŁKS-u spisywali się bez zarzutu. W końcówce podopieczni trenera Ryszarda Robakiewicza przycisnęli. Strzału z dystansu próbował Mateusz Wzięch, ale Kuchta, choć z problemami, obronił to uderzenie. W doliczonym czasie gry po strzałach Kotona i Vegi interweniował (skutecznie) Bomba i pierwsza połowa skończyła bezbramkowym remisem.
Decydujący cios w samej końcówce
Od początku drugiej połowy Polonia czekała na błąd łodzian. W 51. minucie po szybkim kontrataku na strzał zdecydował się Antoni Młynarczyk, ale uderzenie w środek bramki bez problemu złapał Kuchta. Potem ŁKS zamknął na chwilę polonistów w ich polu karnym, ale obrońcy gospodarzy doskonale blokowali strzały łodzian. Potem sędzia przerwał to i tak niezbyt ciekawe spotkanie z powodu zadymiania boiska przez miejscowych kibiców. W 75. minucie ładną akcję prawą stroną przeprowadził Gustaf Norlin, zagrał w pole karne, a tam dopiero wprowadzony na boisko Maksymilian Sitek próbował strzelać, ale został zablokowany.
Potem nadszedł moment przewagi Polonii. Gospodarze mieli raz po raz rzut rożny, piłka była wrzucana w pole karne łodzian, ci jednak skutecznie wybijali piłkę. W 90. minucie Polonia przeprowadziła groźną akcję. Terpiłowski wygrał pojedynek na prawej stronie boiska i wstrzelił piłkę w pole karne do Zjawińskiego. Napastnika warszawskiego zespołu w ostatniej chwili uprzedził Łukasz Bomba, ratując ŁKS przed stratą bramki. Sędziowie doliczyli aż osiem minut do podstawowego czasu gry. W szóstej minucie tego czasu Maksymilian Sitek w środku boiska odebrał rywalowi piłkę i popędził na bramkę Polonii. Już w polu karnym oddał ją lepiej ustawionemu koledze, a Marko Mrvaljević dopełnił formalności, zadając decydujący cios przeciwnikom. Potem jeszcze fantastyczną paradą popisał się Łukasz Bomba i łodzianie mogli wznieść ręce w górę w geście radości.
Polonia Warszawa – ŁKS Łódź 0:1 (0:0)
⚽️ 0:1 Mrvaljević (90’+6)
ŁKS: Bomba – Dankowski, Rudol, Gulen, Głowacki – Wysokiński – Norlin (82′ Zając), Mokrzycki, Hinokio (90′ Terlecki), Młynarczyk (65′ Sitek) – Wzìęch (65′ Mrvaljević)
źródło: inf. własna