Piłka nożna

Patrycja Balcerzak: Łączenie tych funkcji jest wyzwaniem

– Będąc tak doświadczoną zawodniczką, chyba zaczynam czuć się bardziej trenerką. Widzę to na treningach, gdzie w większości skupiam się na obserwacji, działaniach całej drużyny i zastanawianiu się, co można zrobić lepiej np. pod względem taktycznym – mówi w wywiadzie dla portalu laczynaspilka.pl Patrycja Balcerzak, zawodniczka i grająca asystentka trenera Grot SMS Łódź.

W tym sezonie zabrakło wyniku

W ostatnich dniach sporo dzieje się wokół twojej drużyny. Grot SMS Łódź od kolejnego sezonu będzie miał nowego trenera, a legendarnego Marka Chojnackiego zastąpi Sebastian Papis. Ta zmiana ma poprawić wyniki zespołu, które w tej kampanii nie były najlepsze?

Patrycja Balcerzak: Wyników rzeczywiście nam zabrakło. Piłka nożna jest dyscypliną zarówno wdzięczną, jak i niewdzięczną. Nawiązując do ostatnich wypowiedzi trenerki GKS Katowice, Karoliny Koch, można się z nią zgodzić, że przygotowanie długofalowe przynosi owoce. Z drugiej strony jednak musimy pamiętać, że na dwanaście drużyn w Orlen Ekstralidze mistrzem zostaje tylko jedna, a reszta musi wyciągać wnioski. Podsumowując: na brak dobrych rezultatów też się pracuje i z tego też trzeba się uczyć. My w tym sezonie niestety nie możemy się poszczycić żadnym medalem, czy zdobyciem Orlen Pucharu Polski. Ważne jest jednak, że – przynajmniej odkąd jestem w drużynie – drugi raz doszłyśmy do półfinału tych rozgrywek. W nim przegrałyśmy zaledwie 0:1, a przebieg spotkania pokazał, że jesteśmy niewdzięcznym rywalem, stawiamy twarde warunki i nie jest łatwo grać przeciwko nam. Jeśli natomiast chodzi o ligę, na pewno możemy być dumne z naszej defensywy, bo tracimy mało bramek.

Czego jest ci więc bardziej szkoda: pucharu czy może jednak tego, że w lidze nie było was stać na wyższą lokatę niż szósta?

– Brak włączenia się w walkę o podium boli zawsze. Mimo wszystko, przed startem sezonu, nie spodziewałam się, że będziemy bić się o czołówkę – bardziej zależało mi na stabilizacji i rozwoju długofalowym. Puchar natomiast boli bardzo, bo już w 1/8 finału, grając z Górnikiem Łęczna, potrafiłyśmy zaskoczyć i zwyciężyć po dogrywce i rzutach karnych. Udowodniłyśmy wtedy, że niełatwo jest z nami grać. Mimo klasowych rywali potrafiłyśmy więc wygrywać. Naszym małym marzeniem było jednak, by zacząć i skończyć te rozgrywki w Łodzi, bo przecież finał odbywał się na stadionie ŁKS. Niestety się nie udało.

Dwa bieguny w lidze

Jesteś bardzo doświadczoną zawodniczką. Zaskakuje cię, że liga aż tak bardzo podzieliła się na pół? Tak naprawdę jeśli drużyna z pierwszej szóstki mierzy się z kimś z drugiej części zestawienia, faworyt jest bardzo klarowny.

– Przeżyłam w tej lidze okres, kiedy hegemonem przestawała być Unia Racibórz, kiedy kończyła się epoka Medyka Konin, w którym przecież wtedy grałam. Ostatnie lata pokazały natomiast, że trudno jest od samego początku typować mistrza, bo aspiruje do niego kilka drużyn, jak GKS Katowice, Pogoń Szczecin, Czarni Antrans Sosnowiec, Górnik Łęczna, czy nawet SMS przed kilkoma laty. Rzeczywiście mamy więc dwa bieguny, bo ta druga część tabeli prezentuje zupełnie inny poziom, często także organizacyjny. Na pewno dużo daje łączenie kobiecych drużyn z męskimi klubami – widać to np. po infrastrukturze, czy liczbie osób w sztabach szkoleniowych.

Coraz bardziej czuje się trenerką

À propos, dla ciebie był to drugi sezon w roli grającej asystentki trenera SMS-u. Na tym etapie nadal bardziej czujesz się piłkarką, czy może już trenerką?

– Na pewno łączenie tych funkcji jest wyzwaniem, bo trzeba być jedną nogą w szatni zawodniczek, a drugą w szatni trenerów. To balansowanie na poziomie sportowo-organizacyjnym i emocjonalnym. Na moich barkach spoczęło bardzo dużo obowiązków, więc przygotowanie się do meczu czasami graniczy z cudem. Czasem zastanawiam się nawet, jak udaje mi się to łączyć i nadal być obecną na boisku. Mimo wszystko, będąc tak doświadczoną zawodniczką, chyba zaczynam czuć się bardziej trenerką. Widzę to na treningach, gdzie w większości skupiam się na obserwacji, działaniach całej drużyny i zastanawianiu się, co można zrobić lepiej np. pod względem taktycznym.

Po twoich działaniach widać, że masz ambicje, by w przyszłości prowadzić drużynę samodzielnie. W kwietniu po rocznym kursie otrzymałaś licencję UEFA A. Zamierzasz dalej rozwijać się w tym kierunku?

– Zdecydowanie. Sama możliwość spędzenia czternastu miesięcy w – męskim akurat gronie trenerów – pozwoliła mi patrzeć na piłkę z nowej perspektywy, nauczyła mnie innego podejścia. Nie uważam oczywiście, że kobiecy futbol powinien kopiować wszystko z męskiego – nie ma takiej opcji, ważne jest szkolenie i spojrzenie z innej nieco strony. Na pewno będę aspirować do kursu UEFA PRO, ale by to zrobić, najpierw muszę prowadzić drużynę samodzielnie. Nie zamieniłabym bycia asystentką na nic innego, ale jestem pewna, że za rok będę chciała spróbować swoich sił w roli pierwszej szkoleniowiec. Już teraz jestem o wiele bogatsza w doświadczenie, a jeśli dostanę takie zaufanie, wiem, że będę uczyć się jeszcze więcej i szybciej.

Rozmawiała Aneta Galek – cały wywiad dostępny w serwisie laczynaspilka.pl

źródło: laczynaspilka.pl

Bartosz Wencław

Podobne wiadomości

Copyright © 2025 Łódzki Portal Sportowy. Wszystkie prawa zastrzeżone
Wykonanie