Trener i piłkarze Widzewa po meczu w Częstochowie
– Moim zadaniem było zapewnić Widzewowi pozostanie w Ekstraklasie i przyjrzeć się zespołowi, żeby wiedzieć, kto może nam pomóc w przyszłym sezonie – przyznał po meczu z Rakowem trener Widzewa, Zeljko Sopić. – Jeśli to ja jestem problemem, może mnie nie być. Ja zawsze będę grał tam, gdzie będą mnie chcieli – dodał bramkarz łódzkiego zespołu, Rafał Gikiewicz.
Trener o rzekomym buncie w szatni
Piłkarze Widzewa Łódź mimo gry w przewadze i pogoni w końcówce nie zdołali wywalczyć punktów w Częstochowie. – Gratulacje dla Rakowa, który zasłużył na zwycięstwo w dzisiejszym spotkaniu. Był trudnym rywalem, ale może gdyby Kami Cybulski wykorzystał swoją sytuację w pierwszej połowie, potoczyłoby się to inaczej. W końcówce wyglądało to lepiej z naszej strony, ale ostatecznie zadecydowała jakość przeciwnika. Oczywiście, Peter popełniał błędy na boisku, ale trzeba zwrócić uwagę, jaki mieliśmy wybór. Zagrał na nieswojej pozycji, bo kontuzjowani są Mateusz Żyro, Polydefkis Volanakis, a Paweł Kwiatkowski musiał pojechać do szpitala na szycie głowy – powiedział po spotkaniu trener łodzian, Zeljko Sopić.
– Jeśli chodzi o publikacje medialne na temat rzekomego buntu w szatni, mogę tylko powiedzieć, że zawsze jestem szczery wobec swoich zawodników. Zanim wypowiedziałem publicznie słowa o tym, że być może drużynę nie stać na nic więcej niż walka o utrzymanie, powiedziałem to piłkarzom w szatni. Moim zadaniem było zapewnić Widzewowi pozostanie w Ekstraklasie i przyjrzeć się zespołowi, żeby wiedzieć, kto może nam pomóc w przyszłym sezonie. Ja też chciałbym wygrać każdy mecz, ale nie zawsze jest to możliwe – dodał szkoleniowiec Widzewa.
Podtrzymana seria Krajewskiego
– Nie było to oczywiście łatwe spotkanie, ale wyszliśmy na nie z nastawieniem, że nie oddamy niczego za darmo. Chcieliśmy także godnie pożegnać kolegów, którzy po tym sezonie kończą swoją przygodę z Widzewem. Były momenty lepsze i gorsze, ale chyba wyszło na koniec właśnie godnie. Zrobiliśmy tyle, ile mogliśmy – przyznał Marcel Krajewski. – W każdym sezonie w dorosłej piłce strzelam zawsze dokładnie jedną bramkę, więc jadąc tu żartowałem, że to ostatnia szansa na podtrzymanie tej serii. Udało się, cieszę się z premierowego gola w Ekstraklasie, choć jasne, że boli fakt, że nie dał on punktów – dodał strzelec jedynego gola w tym meczu dla Widzewa.
Gikiewicz twierdzi, że może nie grać w Widzewie
Rafał Gikiewicz obronił w tym spotkaniu rzut karny i pokazał się z bardzo dobrej strony. – W tym karnym nie było żadnej wiedzy. Jeśli zawodnik dobrze by uderzył, to bym tego nie obronił. Nie ma karnych obronionych, są tylko dobrze spieprzone – dlatego udało mi się obronić. Niektórzy powiedzą, że przegraliśmy dziś przez Gikiewicza. Zagrałem dziś czterdziesty ósmy mecz w Ekstraklasie, odkąd tu przyszedłem, i myślę że gdybym był słaby, nikt by na mnie nie postawił. Ostatni raz wszystkie mecze w barwach Widzewa ktoś rozegrał w 1991 roku. Jeśli dla niektórych to nie wystarczy, no to cóż – jeśli to ja jestem problemem, może mnie nie być. Ja zawsze będę grał tam, gdzie będą mnie chcieli – zaznaczył bramkarz Widzewa.
– Mecze gra się po jedenastu i nie możemy czekać na czerwoną kartkę dla Rakowa. Na pewno jest niedosyt, bo mieliśmy swoje sytuacje. Szkoda zwłaszcza tej szansy z pierwszej połowy, gdy Kamilowi Cybulskiemu brakło centymetrów do przecięcia piłki. Straciliśmy dwie głupie bramki, o samym karnym nie chcę się wypowiadać. Na pewno mamy do siebie żal, bo nie pokazaliśmy tego, co pokazujemy na treningach – przyznał z kolei Szymon Czyż.
źródło: inf. własna, widzewtomy.net