Żużel

Janusz Ślączka: Pogubiliśmy zbyt wiele punktów na trasie

– Jeśli ktoś popełnia błędy, to ktoś inny je wykorzystuje – powiedział po przegranym meczu w Rzeszowie trener łódzkich żużlowców, Janusz Ślączka. – Nie mamy teraz żadnego konkretnego planu, ale myślę, że przed kolejnym spotkaniem będziemy trenować, żeby znaleźć odpowiednie ustawienia i ścieżki do jazdy – z rozbrajającą szczerością przyznał Andreas Lyager.

Będą trenować, ale nie razem

Żużlowcy Orła Łódź przegrali wyjazdowe spotkanie ze Stalą Rzeszów, chociaz do końca próbowali walczyć o korzystny rezultat. – Pojechaliśmy niezłe spotkanie, ale jako drużyna pogubiliśmy zbyt wiele punktów na trasie. Myślę, że wynik byłby lepszy, a może nawet udałoby się wygrać, gdybyśmy nie tracili tych punktów w trakcie jazdy. Ale taki już jest żużel – jeśli ktoś popełnia błędy, to ktoś inny je wykorzystuje – powiedział po meczu trener łodzian, Janusz Ślączka.

– Na pewno będę spokojnie analizował ten mecz w domu. Poza Andreasem Lyagerem nie było zawodnika, który jechałby pewnie przez całe spotkanie – przyznał szkoleniowiec. W niedzielę Orzeł na własnym torze zmierzy się z Wilkami Krosno. – Będziemy trenować, być może już od czwartku. Nie wszyscy mogą być tego samego dnia. Jedni będą trenowali w czwartek, inni w piątek. A jeśli będzie trzeba, to również w sobotę – dodał Janusz Ślączka.

Bez konkretnego planu

Cóż, zawsze trudno się tutaj jeździ. Mają mocny tor domowy i silną drużynę. Byliśmy blisko, ale ostatecznie przegraliśmy – chyba ośmioma punktami. To mogło się potoczyć na naszą korzyść, ale niestety tak się nie stało. Pracujemy dalej i mamy nadzieję, że następnym razem się uda. Nie mamy teraz żadnego konkretnego planu, ale myślę, że przed kolejnym spotkaniem będziemy trenować, żeby znaleźć odpowiednie ustawienia i ścieżki do jazdy – przyznał po meczu w Rzeszowie Andreas Lyager.

– Byłem w Rzeszowie kilka razy i dziś chyba jechało mi się tu najlepiej. Mój wynik nie jest jednak taki, jaki sobie zakładałem. Na początku miałem problem z ustawieniami. W ogóle jako cała drużyna źle trafialiśmy z ustawieniami i musieliśmy sporo pozmieniać – mówił Vaclav Milik.

Milik wciąż jeździ z urazem

Dużo zmieniałem i w trzecim biegu czułem się już lepiej, ale nadal trochę brakowało. Czwarty bieg wyszedł mi super. Byłem pewny, że z czwartego pola wygram w piętnastym biegu. Miałem dobry start, ale też dobrze wystartował Keynan Rew, który zepchnął mnie pod bandę – i z tego już nie dało się nic zrobić. Myślałem, że pojadę szerzej i wrócę do krawężnika, ale Keynan puścił motocykl dalej i nie miałem już miejsca – musiałem przyhamować. A w piętnastym biegu jechała trójka najlepszych zawodników meczu, więc trudno było kogoś wyprzedzić, zwłaszcza na takim torze, gdzie pod koniec działał już tylko krawężnik. Zadowolony z tego meczu na pewno nie jestem, bo chcieliśmy wygrać, tylko – jak mówiłem – od początku motaliśmy się z ustawieniami. Gdybyśmy od razu dobrze trafili, moglibyśmy dziś być lepsi – zakończył kapitan łódzkiej drużyny.

Vaclav Milik wciąż zmaga się z urazem. – Nie chcę robić sobie przerwy, bo od stycznia zeszłego roku zmagałem się z kontuzją, którą w końcu wyleczyłem. Teraz w Pardubicach miałem wypadek – upadłem na prawą rękę i do dziś nadgarstek nie jest w pełni sprawny. Daję radę jechać, ale czuję ból. Teraz zrobię sobie kilka dni przerwy, bo w przyszłą sobotę mam Challenge do SEC i na tym skupiam się najmocniej. A w niedzielę – mecz domowy w Łodzi. Tam muszę być już gotowy, bo chcę pokazać, że po tej kontuzji wróciłem mocniejszy – dodał Czech.

źródło: inf. własna, lodzkizuzel.pl

Bartosz Wencław

Podobne wiadomości

Copyright © 2025 Łódzki Portal Sportowy. Wszystkie prawa zastrzeżone
Wykonanie