Rugby

[WYWIAD TYGODNIA] Kacper Palamarczuk: Rugby to emocje i prawdziwa walka

– Jeśli ktoś lubi sporty walki, to na pewno na meczu rugby nie będzie zawiedziony. Jak się nie lubi tych sportów, to można zobaczyć, że rugby to sport dla dżentelmenów. Są fajerwerki, pościgi, wybuchy, są przede wszystkim emocje i prawdziwa walka. Można doświadczyć świetnej atmosfery – przekonuje kapitan KS Budowlani WizjaMed Łódź, Kacper Palamarczuk. – Przez ostatnie dwa, może trzy lata bardzo dużo się zmieniło w Polsce. Widać, że każdy klub w ekstralidze ma aspiracje i chce podnosić rugby na wyższy poziom – dodaje.

W Irlandii to jeden z popularniejszych sportów

Jak znalazłeś się w Irlandii i co spowodowało, że wróciłeś do Polski?

Kacper Palamarczuk:Gdy miałem pięć lat moi rodzice wylecieli do Irlandii, mama dostała tam pracę. Spędziłem tam piętnaście, prawie szesnaście lat. Mieszkaliśmy niedaleko Newport na zachodnim wybrzeżu. Potem przeprowadziliśmy się do Newport i tam zacząłem grać w rugby.

Dlatego, że grali wszyscy dookoła?

– Też dlatego. Mój tata mnie do tego zachęcił, bo grał tez w rugby w Polsce, w Bolesławcu. Jak tylko dowiedział się, że na miejscu jest klub, to mnie tam zapisał. Pierwszym moim sportem była piłka nożna. W Irlandii najpopularniejsze sporty to właśnie piłka nożna, rugby i sporty irlandzkie – gaelic footbal i hurling. Ja zacząłem grać i w piłkę nożną i w rugby i w te irlandzkie sporty – potem musiałem jednak wybrać jedną z tych dyscyplin. Nie było czasu na wszystko.

Skończyłeś tam szkołę i co dalej?

– Tak, skończyłem szkołę, ale nie poszedłem na studia. Wyprowadziłem się, by grać w rugby w innym mieście. Dopiero gdy tam już nie mogłem grać, wróciłem do Polski, by grać tutaj. Gdy pojawił się covid ja jeszcze nie mogłem podpisać profesjonalnego kontraktu, niemal przez dwa lata nie mogłem grać w rugby. Musiałem najpierw skończyć szkołę, kluby i siłownie były zamknięte, mogli w nich trenować tylko profesjonalni zawodnicy. Nie mogłem grać przez dwa lata, potem dopiero dostałem szansę, byłem na testach w profesjonalnym klubie. Zagrałem tam dwa mecze, ale uznali, że zbyt długo nie grałem i nie zdecydowali się podpisać ze mną kontraktu. Zagrałem w reprezentacji Irlandii i w reprezentacji Connacht.

Przepisy nie są proste

Czyli wróciłeś do Polski, by tu grać w rugby?

– Tak, gdy skończyłem granie w Irlandii zadzwonił do mnie trener Chris Hitt. Zapytał, czy byłbym zainteresowany, by zagrać w reprezentacji Polski. Oczywiście chciałem, zagrałem w meczu z Litwą. Lekarzem kadry był wtedy Bartek Chudzik. Podszedł do mnie i zapytał, czy chciałbym grać dla Budowlanych, którzy wtedy jeszcze nie grali w ekstraklasie. Nie byłem wtedy zainteresowany, bo to był inny poziom. Potem jednak zdecydowałem się i już prawie dwa lata jestem w Łodzi.

Jak oceniasz poziom polskiej ekstraklasy rugby?

– Przez ostatnie dwa, może trzy lata bardzo dużo się zmieniło. Widać, że każdy klub w ekstralidze ma aspiracje i chce podnosić poziom rugby w Polsce.

Dla postronnych kibiców rugby nie jest chyba atrakcyjne, bo wydaje się mocno skomplikowane.

– Tak, przepisy gry w rugby nie są proste i trzeba trochę czasu, by się z nimi zapoznać. Moja dziewczyna na początku też nie miała o tym pojęcia. Przyszła na pierwszy mecz, potem na drugi, zobaczyła, że są emocje, jest adrenalina i po kilku meczach najważniejsze rzeczy o rugby już wiedziała. Zachęcam wszystkich, by przyjść i zobaczyć. Słyszałem, że kiedyś na mecze Budowlanych przychodziło mnóstwo ludzi. Chciałbym, by dalej tak było.

Stadion przy ulicy Górniczej swoim standardem nie zachęca jednak do przyjścia…

– To prawda, to miejsce, która ma swoją historię. By jednak nastąpiły jakieś zmiany na stadionie, najpierw trzeba coś wygrać, na co nas stać, by zdobyć jakieś większe pieniądze, by modernizować stadion.

To jest sport drużynowy

Jakie cechy trzeba posiadać, by odnaleźć się w tym sporcie?

– Mówi się, że w rugby odnajdzie się każdy. Jest tam dużo kontaktu fizycznego, ja na początku też byłem tym przestraszony. Jeśli jednak ktoś przyjdzie i zacznie trenować, to szybko się nauczy, jak wchodzić w kontakt bezpiecznie. Najważniejsza cecha to pewność siebie. Każdy popełnia błędy, trzeba mieć dużo pewności siebie, by takie błąd zostawić gdzieś za sobą i grać dalej.

Ile czasu tygodniowo spędzacie na siłowni?

– Mamy cztery treningi na siłowni tygodniowo, więc sporo, to będzie około 6-7 godzin tygodniowo. Jednak siłownia nie jest najważniejszą rzeczą.

Czy w rugby jest miejsce na indywidualności? Czy jeden zawodnik może wygrać drużynie mecz?

– Sądzę, że nie. Jeden zawodnik nie może być wszędzie. To jest duże boisko, gdy ktoś popełni błąd, to tracimy punkty jako drużyna. Jedna osoba nie jest w stanie temu zapobiec. Można zdobyć kilka przyłożeń, jednak to też musi wypracować drużyna. Bardzo ważne są zwody, trzeba dużo myśleć na boisku. Trzeba wiedzieć, kiedy piłkę kopnąć, kiedy podać, kiedy wejść w kontakt.

Przy tak wielu zwrotach, kontakcie fizycznym, jak często zdarzają się kontuzje stawu kolanowego?

– Ja na szczęście przez rugby nigdy nie miałem problemów z kolanami, ale tak, zdarzają się takie kontuzje. Przy kontakcie mamy ochraniacze na zęby, takie jak mają bokserzy.

Wiedzą, czego nie wolno

Czy w Polsce można się utrzymać z gry w rugby?

– Tak, ale nie wszyscy. Większość zawodników ekstraklasy poza grą normalnie pracuje. Jest to trudne, by po całym dniu pracy iść jeszcze na trening. Myślę, że utrzymuje się z tego mniej niż połowa zawodników ekstraklasy. Inaczej jest w czołowych drużynach ekstraklasy.

Jak to jest wytrzymać tyle czasu w grupie ponad trzydziestu facetów?

– Można bez problemu, według mnie jest super. To prawda, spotykamy się często, zdarzają się też konflikty. To jest trudny sport, fizyczny, konflikty będą się zdarzać. Wszystko jednak co się wydarzy, zostaje na boisku, jest od razu wytłumaczone, gdy schodzimy z boiska to już jest koniec sprawy. Jesteśmy jedną wielką rodziną i tak musimy się traktować.

Czy podczas meczu pojawiają się myśli, że trzeba uważać, by przeciwnikowi nie zrobić krzywdy?

– … Nie, szczerze mówiąc nikt tak nie myśli. Wiadomo, że są reguły gry i wiemy, czego nie wolno robić. Gdy ktoś biegnie na mnie, to sam się na to decyduje, nie myślę wtedy o tym.

A czego nie można robić w rugby?

– Szarżować powyżej linii barków, atak na głowę czy szyję od razu skutkuje czerwoną kartką. Nie można też wynosić zawodnika i go obrócić głową w dół. Nie można też złapać kogoś leżącego na ziemi i go odwrócić. Szarże należy wykonać rękoma, nie wchodzić barkiem. To są najważniejsze zasady z perspektywy zawodnika i przepisów gry. Nie można też kopać czy uderzać przeciwnika.

O co chodzi w tym „młynie”?

Na czym polega formacja młyna? O co w tym chodzi?

– Gdy piłka jest podana do przodu i popełni błąd, to wtedy jest młyn dla drugiej drużyny. Formuje się go z ośmiu zawodników, w pierwszej linii jest trzech, w drugiej czterech i jeszcze jeden zawodnik z tyłu. Piłka jest wrzucona do środka, młyny się przepychają i kto jest silniejszy, zdobywa piłkę i gra dalej.

Czy w rugby dużo zależy od interpretacji sędziów, szczególnie w sytuacjach kontaktu zawodników?

– Jest, zwłaszcza na tym poziomie, na którym gramy. W Irlandii w najwyższej lidze są kamery, wideoweryfikacja, która może coś sprawdzić. U nas ta interpretacja ma znaczenie. Oczywiście pojawiają się błędy, ale one są w każdej dyscyplinie sportu.

Rugby popularne jest tak naprawdę w kilku krajach byłego Imperium Brytyjskiego, może jeszcze we Francji. Jest szansa, by było inaczej?

– To już się dzieje – niezłe drużyny w rugby mają już w Niemczech, Kanadzie, US, grają w rugby na całym świecie. Coraz popularniejsze staje się rugby siedmioosobowe, które jest trochę mniej fizyczne, bardziej oparte na motoryce i szybkości. W Polsce nam się wydaje, że to nie jest popularny sport, bo tak jest u nas. W innych częściach świata jest bardzo popularny.

Czasem ludzie mylą rugby z futbolem amerykańskim…

– Te sporty bardzo się różnią. Niedawno zacząłem się interesować futbolem amerykańskim, to zupełnie inny sport. Tam można podawać do przodu, w rugby każde podanie musi być do tyłu. Tam jeden zawodnik może wygrać cały mecz. Grają w kaskach, ochraniaczach, różnic jest bardzo dużo.

Oglądasz rugby kobiet również? Dynamika jest tam inna?

– Tak, przede wszystkim reprezentację Polski. W każdej dyscyplinie jest różnica pomiędzy kobietami i mężczyznami. Uważam jednak, że w Polsce rugby kobiece siedmioosobowe jest na bardzo wysokim poziomie. Bardzo fajnie się to ogląda i wcale nie jest tak, że dziewczyny się bardziej oszczędzają.

Emocje i prawdziwa walka

Na wiosnę Budowlani WizjaMed Łódź wygrali już jeden mecz na inaugurację. Pojawił się nowy trener, nowi asystenci, co nowego wnieśli do zespołu?

– Jest też paru nowych zawodników. Trener dopiero do nas przyleciał, we wszystkim przy jego wskazówkach zarządzał do tej pory asystent trenera. Teraz będzie to o wiele lepiej wyglądało. Kolejny mecz gramy w sobotę z Arką w Gdyni i chcemy wygrać po raz drugi w tym roku. Myślę, że realnie możemy powalczyć o piąte miejsce. Pogoń Siedlce, Ogniwo Sopot czy Orkan Sochaczew mogą być poza zasięgiem, w pierwszej rundzie nie poszło nam tak, jak chcieliśmy. W kilku meczach zabrakło paru punktów, by wygrać. Tej trójki nie dogonimy w tabeli, ale na boisku w meczu z nimi możemy powalczyć. W pierwszej rundzie zagraliśmy dobry mecz z Ogniwem Sopot i przegraliśmy nieznacznie. Na pewno to będą ciekawe mecze. W przyszłym sezonie na pewno powalczymy o coś więcej.

Gdybyś miał zachęcić kogoś, kto nie zna rugby, do przyjścia na mecz, to co byś mu powiedział?

– Jeśli ktoś lubi sporty walki, to na pewno na meczu rugby nie będzie zawiedziony. Jak się nie lubi tych sportów, to można zobaczyć, że rugby to sport dla dżentelmenów. Są fajerwerki, pościgi, wybuchy, są przede wszystkim emocje i prawdziwa walka. Można doświadczyć świetnej atmosfery.

źródło: inf. własna

Bartosz Wencław

Podobne wiadomości

Copyright © 2025 Łódzki Portal Sportowy. Wszystkie prawa zastrzeżone
Wykonanie