Wygrana w Toruniu zapewniła Lechii drugie miejsce przed play-off
Siatkarze Lechii Tomaszów Mazowiecki wygrali na wyjeździe z walczącymi o utrzymanie Aniołami Toruń 3:2. Był to bardzo nierówny mecz – tomaszowianie pierwszego seta przegrali 9:25. Potem wygrali dwie kolejne partie, ale gospodarze doprowadzili do tie-breaka. W nim znów lepsza była Lechia, która dzięki tej wygranej zapewniła już sobie drugie miejsce po rundzie zasadniczej i spokojnie może czekać na rywala w play-off.
Zaczęli grać dopiero od drugiego seta
Początek meczu należał do gospodarzy, którzy dość szybko odskoczyli tomaszowianom i wyszli na prowadzenie 8:3. Siatkarzom Lechii nic nie wychodziło, a gospodarzom niemal wszystko. Przy stanie 12:4 o przerwę poprosił trener gości, a po chwili przewaga torunian wynosiła już 10 punktów (16:6). Anioły się nie zatrzymywały, prowadziły w końcówce już 22:8. Lechia po fatalnym secie przegranym 9:25 przegrywała w Toruniu 0-1.
Kilkuminutowa przerwa przydała się tomaszowianom, bo drugiego seta rozpoczęli do prowadzenia 5:1 po ataku Wiktora Musiała. Role w drugiej partii całkowicie się odwróciły i to Lechia prowadziła po ataku Jakuba Nowaka 11:4. Tomaszowianie jednak znów zaczęli mieć problemy z przyjęciem zagrywki gospodarzy i ci odrobili część strat (10:15). Po kolejnym asie serwisowym Aniołów Lechia miała już tylko trzy punkty przewagi (17:14), ale wytrzymała presję. Po ataku Wiktora Musiała w końcówce tomaszowianie prowadzili 20:17, jednak gospodarze w końcu dopięli swego i doprowadzili do remisu 22:22. Lechia wygrała tego seta po walce na przewagi i sprytnym wypchnięciu piłki po bloku przez Filipa Balasza.
Gospodarze się nie poddawali
Na początku trzeciego seta gospodarze ryzykowali w ataku i popełniali błędy – Lechia wyszła na prowadzenie 7:1 po dwóch asach serwisowych Adriana Kopija. Gospodarze w końcu się przebudzili, ale po ataku Wiktora Przybyłka przegrywali 5:11. Znów dały o sobie znać problemy w przyjęciu tomaszowian (9:13), ale Lechia utrzymała przewagę dzięki dobrej grze blokiem (12:17). Torunianie znów zerwali się do odrabiania strat i zmniejszyli je do dwóch punktów (17:19) i w końcówce wróciły emocje. Gdy gospodarze zatrzymali blokiem Jakuba Nowaka, był już remis 22:22. Lechia miała piłkę setową przy stanie 24:22, a po chwili atak Wiktora Musiała zakończył tę partię wygraną tomaszowian.
Początek czwartej odsłony był wyrównany, jednak Anioły odskoczyły na trzy punkty (10:7). Torunianie mocno odrzucili Lechię od siatki zagrywką i świetnie grali blokiem. Nic dziwnego, że ich przewaga rosła (15:9), a po ataku Sławomira Stolca gospodarze prowadzili już 19:12. Tomaszowianie wygrali wprawdzie trzy kolejne wymiany, a po ataku Filipa Balasza Lechia przegrywała już tylko 17:20. W końcówce jednak nie dała rady dogonić już rywali. Anioły wygrały 25:20 po punktowej zagrywce Bartłomieja Dorosza i doprowadziły do tie-breaka.
Decydującą partię lepiej rozpoczęli siatkarze Lechii, którzy prowadzili 5:3. Przy zmianie stron tomaszowianie mieli już cztery punkty przewagi i pewnie zmierzali ku wygranej. Po świetnym ataku z środka Jakuba Nowaka było 12:6 dla przyjezdnych, a gdy przyszły reprezentant Polski popisał się blokiem, Lechia miała piłkę meczową przy stanie 14:7. Po chwili Filip Balasz skończył seta wynikiem 15:8 i cały mecz wygraną Lechii 3-2.
MVP: Dominik Jaglarski
CUK Anioły Toruń – Lechia Tomaszów Maz. 2:3
(25:9, 25:27, 22:25, 25:20, 8:15)
Lechia: Kopij (10), Musiał (16), Suski, Nowak (9), Balasz (10), Przybyłek (8), Jaglarski (libero) oraz Kundera i Hendzelewski (9)
źródło: inf. własna