Piłka nożna

Ostatnie chwile prezesa Grafa w ŁKS

Tak złej atmosfery wokół i w samym klubie nie było w Łódzkim Klubie Sportowym od lat. Tak dobrych warunków do budowy drużyny, wyników i atmosfery w klubie, jakie miał przez ostatni rok Robert Graf nie miał w ŁKS-ie nikt od 25 lat. Dziś już możemy powiedzieć, że jego misja nie tylko nie udała się, ale zakończyła się kompletną klęską. Pytanie nie powinno brzmieć, „czy prezes Graf opuści łódzki klub?”, ale kiedy go opuści. Im szybciej, tym lepiej, bo szkoda już zmarnowanego czasu.

Podpowiadacze chętnie wydają nieswoje pieniądze

Zespół ŁKS-u Łódź przegrał kolejny ligowy mecz. W historii momentów, gdy ŁKS przegrywał, było wiele. Przewaznie jednak ludzie zatrudnieni w klubie, grający w koszulkach z przeplatanką starali się robić wszystko, by wygrywać. Bo czuli atmosferę tego klubu, czuli istotę sportu i nawet, gdy byli słabsi, było widać że im zależy.

Spore doświadczenie sportowe podpowiada mi, że zawsze tam, gdzie pojawiają się pieniądze, pojawiają się również doradcy i eksperci od tego, jak je wydać. Przybywają znikąd i roztaczają wizję sportowego Eldorado. Po pytaniach o dotychczasowe osiągnięcia zazwyczaj milczą, szybko zmieniają temat lub przekonują, że trzeba im tylko dać szansę, a za chwilę osiągniecia będą tu i teraz, na wyciągnięcie ręki. Po jakimś czasie kończy się to tym, że pieniędzy nie ma, nie ma również wyników. A eksperci pojawiają się w innym miejscu, gdzie akurat pieniądze są.

Ludzie ci nie działają sami. Zazwyczaj zatrudniają (nie za swoje przecież) swoich znajomych i przyjaciół, którym „ufają”. Otaczają się publiką, która im niemało zawdzięcza i będzie klaskać i chwalić na zawołanie. Nagle wszyscy wokół mówią, jak jest fantastycznie, że już za rogiem sukces, jeszcze tylko musimy to i to i będzie wspaniale. Oprzeć się takim ludziom, postawić im tamę czy też w odpowiednim momencie krzyknąć „dość!” nie jest łatwo. Bo przecież już wydało się jakąś sumę, szkoda przerywać w połowie i wcale można nie zauważyć, że w tej „połowie drogi do sukcesu” jesteśmy już któryś rok, któryś sezon.

Miał zaufanie, nie potrafił go spożytkować

Prezes Robert Graf dostał od właścicieli ŁKS-u ogromny kredyt zaufania. Miał zbudować zespół, który być może już w tym sezonie powalczy o awans do ekstraklasy. A jeśli nie w tym, to uzupełniony o kilka elementów w przyszłym na pewno ten awans wywalczy. Mógł zatrudnić trenerów takich, jakich chciał i na jakich ŁKS było stać. To on wybierał zawodników i to on decydował o rozstaniach. To on zapewniał, że nie zamierza trenera Dziółki zwalniać po dwóch wiosennych kolejkach i to on go zwolnił. Po dwóch wiosennych kolejkach.

To on również zatrudnił młodego szkoleniowca z Ameryki Południowej, który nie mówi w języku, którym posługuje się większość piłkarzy. Ariel Galeano na początku zachwycony był potencjałem zawodników i klubu, obiecywał skuteczną walkę o miejsce w barażu. Potem z konferencji na konferencję był coraz bardziej zagubiony, coraz mniej rozumiał z tego, co wokół niego się dzieje. Aż do ostatniego meczu z GKS-em Tychy, przegranego 1:3, po którym przyznał po raz kolejny, że to zły moment dla drużyny i że brakuje pewności siebie. Nie ma jednak pojęcia jak rozmawiać z piłkarzami, jak znaleźć z nimi wspólny język i jak przekonać ich, by na boisku mimo swoich niezbyt dużych umiejętności chcieli walczyć za klub, którego barwy reprezentują.

Co wybierze wiceprezes?

Robert Graf przyznał się już do błędu z zatrudnieniem trenera Dziółki. Nie wiem, jak długo będzie bronił swojej decyzji o zatrudnieniu trenera z Paragwaju, który skądinąd jest sympatycznym facetem i naprawdę chce coś zmienić, problem w tym, że nie ma pojęcia jak. Nie wiem również, jak wielu okienek transferowych potrzebuje, by znaleźć piłkarzy, którzy zapewnią Łódzkiemu Klubowi Sportowemu realne szanse w walce o awans. Zapewne im dłużej, tym lepiej – niestety tylko dla niego.

Być może, gdyby zależałoby mu na reputacji i zwykłej uczciwości przed pracodawcą, jutro wyszedłby do dziennikarzy i przyznał, że próbował, ale mu się nie udało. Koncertowo spieprzył sprawę, zawiódł zaufanie właścicieli klubu i kibiców, niech teraz spróbuje ktoś inny. Jeśli jednak bardziej ceni comiesięczne wpływy na konto, właściciele usłyszą o obiektywnych przeszkodach, potrzebnym czasie i koźle ofiarnym, którego szybko wybierze. Kibice i dziennikarze nie usłyszą nic, bo i po co. A klub tak jak trwa, tak trwać będzie dalej w marazmie…

Nie wiem, czy tytuł tego tekstu jest bardziej proroczy, czy też może jednak życzeniowy. Wiem, że takie sytuacje już widziałem i wiem, jak one się kończą. ŁKS nie zasługuje na to, by tym klubem zarządzali ludzie, którzy robią to źle. Podobnie rzecz ma się z Widzewem, gdzie po wejściu do akcjonariatu Roberta Dobrzyckiego podpowiadaczy za chwilę pojawi się mnóstwo. A może nawet już są…

źródło: inf. własna

Bartosz Wencław

Podobne wiadomości

Copyright © 2025 Łódzki Portal Sportowy. Wszystkie prawa zastrzeżone
Wykonanie