Widzew już w wakacyjnej formie, porażka z Legią
Piłkarze Widzewa pod koniec sezonu, nie walcząc już o nic, nie zachwycają formą. Po fatalnych błędach w pierwszej połowie meczu z Legią stracili dwie bramki. W drugiej połowie zagrali nieco odważniej i ambitniej, ale nie przyniosło to rezultatu. W klasyku polskiej ekstraklasy Widzew okazał się dużo słabszy od Legii i przegrał z nią 0:2, notując kolejną porażkę pod wodzą trenera Zeljko Sopicia.
Pierwszy kwadrans meczu minął na wzajemnym badaniu przez obie drużyny swoich słabych stron. Było sporo walki w środku boiska, indywidualnych pojedynków, ale żadnej sytuacji bramkowej i strzałów. Łodzianie dość często przerywali akcje gości faulami pokazując, że legionistom nie będzie w Łodzi łatwo. W 17. minucie Legia nagle przyspieszyła. Morishita dostał doskonałe podanie w pole karne od Guala, ograł jak juniora Kozlovskiego i z kilku metrów puścił piłkę między nogami Rafała Gikiewicza do bramki. Warszawianie objęli prowadzenie, co zmobilizowało nieco łodzian. Z dwóch rzutów wolnych wykonywanych przez Frana Alvareza jednak niewiele wynikło. W 23. minucie Peter Therkildsen dopadł do piłki w polu karnym, ale nie zdołał oddać strzału.
Widzew skupiał się na grze defensywnej i mimo niekorzystnego wyniku nie próbował atakować. W 34. minucie Rafał Gikiewicz popełnił fatalny błąd podając do jednego z obrońców. Legioniści przejęli piłkę w polu karnym łodzian, dostał ją Marc Gual, który chwilę zastanawiał się, w którym rogu bramki ją umieścić, po czym bez problemu zdobył drugiego gola dla Legii. Chwilę później przed szansą stanął Fran Alvarez, który wyszedł w sytuacji sam na sam z Tobiaszem. Piłkarz Widzewa próbował lobować bramkarza, ale nie trafił do bramki. Obrońcy Widzewa w mocno wakacyjnej już formie w końcówce pierwszej połowy o mały włos nie pozwolili strzelić trzeciej bramki. Gikiewicz obronił jednak mocny strzał Wszołka przy słupku. Do przerwy było więc tylko 0:2.

Nieuznana bramka i dwie czerwone kartki w samej końcówce
Od początku drugiej połowy łodzianie rzucili się do ataku, ale byli nieskuteczni. Niecelne lub zablokowane strzały, nieporadność w polu karnym rywali – nie mogło to przynieść efektu. W 54. minucie Widzew nadział się na kontrę Legii, Marc Gual wyszedł sam na sam z Gikiewiczem, ale to bramkarz Widzewa tym razem wyszedł zwycięsko z tego pojedynku. Po chwili bramkarz łodzian znów uratował swój zespół przed utrata bramki. Mecz nabrał tempa i minutę później to Kacper Tobiasz musiał interweniować po celnym strzale Frana Alvareza. Legia broniła się bardzo mądrze i cały czas czekała na kolejny błąd gospodarzy.
W 76. minucie dał o sobie znać Juljan Shehu. Dostał piłkę w polu karny gości i z obrońcą na plecach odwrócił się w kierunku bramki a następnie pięknym strzałem pod poprzeczkę pokonał Tobiasza. Radość trwała jednak tylko chwilę, bowiem analiza VAR wykazała, że Shehu w momencie podania był na pozycji spalonej i bramka nie została uznana. To podcięło skrzydła łodzianom i tempo gry znów spadło. Legia czekała przyczajona na błąd rywali, a ci nie bardzo potrafili stworzyć zagrożenie pod bramką gości. W końcówce emocje wzbudził jeszcze faul Patryka Kuna, po którym (po analizie VAR) legionista został ukarany czerwoną kartką. Widzew był w tym meczu drużyną słabszą i zasłużenie przegrał z Legią. Po chwili za drugą żółtą kartkę z boiska wyrzucony został również Morishita, a chwilę potem sędzia zakończył mecz.

Widzew Łódź – Legia Warszawa 0:2 (0:2)
⚽️ 0:1 Morishita (17′)
⚽️ 0:2 Gual (34′)
Widzew: Gikiewicz – Therkildsen, Żyro, Ibiza (86′ Kwiatkowski), Kozlovský (67′ Krajewski) – Hanousek – Sypek (46′ Cybulski), Czyż (86′ Kerk), Shehu, Álvarez – Sobol (67′ Tupta)
Zobacz również:
Galeria zdjęć z meczu Widzew Łódź – Legia Warszawa
źródło: inf. własna