Robert Chmiel: Nikt się nie poddaje
Choć Orzeł Łódź nie zdołał pokonać lidera Metalkas 2. Ekstraligi, postawa drużyny w ostatnim meczu może napawać ostrożnym optymizmem. Na konferencji pomeczowej Robert Chmiel podkreślał, że w zespole nie brakuje determinacji. – Ten mecz pokazał, że jesteśmy dosyć mocni na swoim torze, i to może nam pozwolić wygrywać kolejne spotkania u siebie. Na tym nam najbardziej zależy – powiedział żużlowiec łódzkiego Orła.
Podczas tego spotkania widać było poprawę. Ale na pokonanie lidera to wciąż za mało.
Robert Chmiel: – Niestety zabrakło nam dziewięciu punktów. Szkoda, bo naprawdę było na styku. Cały mecz walczyliśmy – raz prowadziliśmy, potem znowu 5 punktów w plecy. Szło nam ciężko. Też przywiozłem dwie „dwójki” w biegach, wtedy akurat nie pomogłem drużynie. Obroniłem tyle, ile się dało, ale niestety troszeczkę zabrakło. Widać jednak poprawę, jeśli chodzi o nastawienie i postawę całego zespołu. Nikt się nie poddaje.
– Dużo zależy od tego, jak danego dnia mamy ustawiony motocykl – czy starty są w porządku, czy tor sprzyja jeździe. Dziś tor pozwalał na ściganie, ale mimo wszystko start nadal był kluczowy. Widać było, że zarówno Andreas Lyager, jak i Patryk Wojdyło mieli mały problem z pierwszym momentem startowym, co praktycznie przesądzało sprawę. Później trudno było coś odrobić – tym bardziej że tor pozwalał na jazdę po całej szerokości, więc jeśli ktoś był z przodu, nie musiał się specjalnie bronić. Do tego nawierzchnia była dość ciężka, co sprawiało, że szpryca z tylnego koła była bardzo mocna. To nie jest przyjemne przy ściganiu. Jeżeli ktoś jeszcze złapie kontakt w pierwszym łuku, to można coś z tego wyciągnąć – ale dziś im tego właśnie zabrakło.
Pokazaliście, że możecie walczyć z najsilniejszą drużyną w lidze, czyli gdy do Łodzi przyjadą zespoły z dolnej części tabeli, wymówek już nie będzie.
– Trudno mówić o „słabszych” drużynach. Można co najwyżej powiedzieć, że niektóre mają niższy dorobek punktowy. My do każdego meczu podchodzimy tak samo – i myślę, że to jest kluczowe. Ten mecz pokazał, że jesteśmy dosyć mocni na swoim torze, i to może nam pozwolić wygrywać kolejne spotkania u siebie. Na tym nam najbardziej zależy.
W piętnastym biegu Janusz Kołodziej i Grzegorz Zengota pokazali klasę. Patrząc z perspektywy – była jeszcze szansa na walkę w tym wyścigu?
– W 14. biegu startowałem z pierwszego pola – wtedy wyskoczyłem trzy motocykle do przodu. W 15. jechałem z drugiego, a dziś to właśnie pierwsze i trzecie pole dawały najlepsze szanse. Po starcie próbowałem jeszcze coś ugrać na wejściu w pierwszy łuk, ale obaj zawodnicy zamknęli mnie w „kanapkę” i nie miałem z tej sytuacji wyjścia.
– W tym momencie biegu było już właściwie po wszystkim, a dogonić ich było bardzo trudno. Jeśli trzech zawodników jedzie przede mną, to naprawdę ciężko coś wykombinować po szerokiej, nawet jeśli to teoretycznie najszybsza linia. Ale nawierzchnia i szpryca tak ograniczały pole manewru, że nie byłem w stanie nic więcej zrobić.
źródło: lodzkizuzel.pl