Siatkówka

[WYWIAD TYGODNIA] Jakub Wlaźlik: Wypalenie na razie mi nie grozi

– Od początku złapałem pozytywną więź z trenerami minisiatkówki i gdy ktoś rzucił pomysł, że warto wyjść poza ten schemat i zrobić coś więcej, zaczęliśmy działać. Tak powstał pomysł rozgrywek Ligi Minisiatkówki województwa łódzkiego, które zaczęliśmy w styczniu 2017 roku. I przez te dziewięć edycji tak już trwa, chociaż formuła się zmienia – mówi nam Jakub Wlaźlik, twórca Ligi Minisiatkówki w naszym województwie, organizator turniejów i jeden z największych propagatorów turniejów dla dzieci w regionie.

Jak to się stało, że zająłeś się sportem i piłką siatkową?

Jakub Wlaźlik: Stało się to za sprawą nieżyjącego już mojego chrzestnego, byłego sędziego międzynarodowego, Janusza Kołodziejczyka. Był działaczem Łódzkiego Związku Piłki Siatkowej, aktywnym sędzią i przez kilka dobrych lat namawiał mnie do dołączenia do ŁZPS w roli sędziego. Akurat byłem na studiach i w 2015 roku stwierdziłem, że spróbuję i poszedłem na kurs sędziowski. Od tego się wszystko zaczęło.

Twoim konikiem jest zdecydowanie minisiatkówka, czyli rozgrywki dla najmłodszych dzieci. Co spowodowało, że się tym zacząłeś zajmować?

– Dołączyłem do ŁZPS jako pracownik biurowy i zostałem od razu rzucony na głęboką wodę, kiedy Piotr Rybiński, ówczesny prezes, stwierdził, że pomogę mu właśnie w minisiatkówce. Potem już, gdy władzę objął nowy zarząd, obecna prezes związku Aneta Olszycka namówiła mnie, bym zajął się minisiatkówką i robił ją po swojemu, tak, jak ja to widzę.

Minisiatkówka zaczęła się w Polsce od ogólnopolskich turniejów Kinder Joy of Moving finansowanych przez firmę Ferrero. W województwie łódzkim zrobiłeś coś ponad to, grania jest jeszcze więcej. Skąd pomysł na to?

– Zauważyliśmy, że tych rozgrywek dla najmłodszych jest bardzo mało. Etap wojewódzki rozgrywek Kindera trwał od połowy marca do połowy maja. To były dwa turnieje kwalifikacyjne, półfinał i finał, w których już uczestniczyli niektórzy. Od początku złapałem pozytywną więź z trenerami minisiatkówki i gdy ktoś rzucił pomysł, że warto wyjść poza ten schemat i zrobić coś więcej, zaczęliśmy działać. Tak powstał pomysł rozgrywek Ligi Minisiatkówki województwa łódzkiego, którą zaczęliśmy w styczniu 2017 roku. I przez te dziewięć edycji tak już trwa, chociaż formuła się zmienia. W pierwszej edycji rozegraliśmy cztery turnieje bez awansów i spadków, w z góry ustalonych grupach. To ewoluowało to obecnego systemu, gdzie rozgrywki są w grupach, gdzie każdy gra z każdym i najlepsi awansują wyżej, a zespoły słabsze przechodzą do grupy niższej.

– Jesteśmy po zakończeniu rozgrywek minisiatkówki w tym sezonie. Trwały one od początku października do połowy czerwca. Tworzymy jeden z najdłuższych sezonów minisiatkówki w Polsce, każde dziecko zagra w minimum pięciu turniejach, maksymalnie w ośmiu. Jeśli jeszcze gra w kilku kategoriach, może jeszcze więcej. Wydaje mi się, że idziemy cały czas w dobrym kierunku, jeśli chodzi o rozwój minisiatkówki.

W Polsce dużo dyskutuje się na temat sprawności fizycznej dzieci. Jakie są twoje obserwacje na podstawie tych młodych siatkarek i siatkarzy, którzy próbują swoich sił w rozgrywkach minisiatkówki?

– Są to dzieci, które potrafią podzielić swoją uwagę pomiędzy nauką i aktywnością fizyczną. Dla nich patrzenie w ekran telewizora czy smartfona nie jest jedyną rozrywką. To budujące, że jest grupa dzieci, które w obecnych czasach podejmuje dodatkową aktywność fizyczną.

Rywalizacja w tym wieku pozwala ich zachęcić do kontynuowania swojej przygody ze sportem, czy też możliwe porażki mogą zniechęcić do tego?

– To już zależy od charakteru dziecka, jego sportowego zacięcia i tego, jak im to tłumaczą rodzice i trenerzy. Rywalizacja ma mnóstwo zalet, na pewno ma też wady, zwłaszcza dla dzieci na niższym etapie rozwoju psychicznego. Uważam, że dla dzieci w wieku 11-13 lat rywalizacja ma sens. Dla młodszych, czyli tzw. „minisingielków” grających 1×1, wymyśliłem taki system, że grają, punkty są liczone, ale wynik jest ukryty. Po turnieju nie ma zwycięzców, przegranych, każdy otrzymuje ten sam pakiet nagród. Liczy się aktywność i rozwój umiejętności dziecka. Aktywność związaną z siatkówką podejmują dzieci coraz młodsze, już nawet w wieku 5 czy 6 lat.

Jak wygląda to w ich wykonaniu?

– Podzieliłem je na trzy grupy. W pierwszej są te dzieci, które potrafią już odbić piłkę trzy razy, wprowadzić do gry, coś już trenowały. Drugą grupą są dzieci, które potrafią się poruszać po boisku, odbić piłkę, ale nie potrafią jej po przebiciu przez rywala odbić. Mogą ją złapać i dopiero wtedy przebić na drugą stronę. Trzecia grupa, tych najmłodszych, ma zawieszoną siatkę i tutaj jest pełna dowolność. Mogą piłkę rzucać, przebijać, liczy się ruch i dobra zabawa z elementami odbicia piłki.

Czy te dzieci mają jakieś inne piłki, lżejsze, które łatwiej im odbijać?

– Dla minisiatkówki i singli jest to piłka do siatkówki w rozmiarze 4, czyli nieco mniejsza i lżejsza od normalnej. Dla najmłodszych dzieci mamy piłki mikasy, takie miękkie i lekkie, materiałowe.

Na turniejach minisiatkówki z udziałem dzieci spotkałeś się z problemami z zachowaniem rodziców?

– Każdy rodzić przeżywa i na pewno chce, by jego dziecko grało jak najlepiej i było jak najwyżej w klasyfikacji. Na większe problemy jednak nie natrafiliśmy. Czasem zdarzają się rozmowy z sędziami, ale są one spokojne i merytoryczne, raczej wyjaśniające sporne sytuacje. Zawody dla dzieci sędziują młodzi zawodnicy o kilka lat starsi od uczestników. Im należy się podziękowanie za to, że chcą poświęcać swój czas dla młodszych dzieci. Sytuacje sporne się zdarzają, ale od razu je rozładowujemy, pamiętając, że tu liczy się przede wszystkim zabawa. Nie spotkaliśmy się z agresywnymi zachowaniami, emocje się oczywiście udzielają, ale są to raczej pozytywne emocje.

Gdy zaczynaliście ligę minisiatkówki w 2017 roku, to startowały w niej dzieci z rocznika 2004 i młodsze. Teraz niektórzy z nich mają ponad 20 lat. Pamiętasz jakieś obecnie znane nazwiska, które wówczas i później zaczynały od minisiatkówki?

– Oczywiście wszystkich teraz nie podam, ale tak teraz z pamięci to na pewno Julita Piasecka, która wówczas grała w kategorii czwórek w zespole z Aleksandrowa Łódzkiego. Pamiętam Dawida Suskiego, obecnie rozgrywającego Lechii Tomaszów Mazowiecki, wychowanka tego klubu. Jakub Nowak, który w tym roku rozpoczął karierę reprezentacyjną, również grał. Julia Bartczak, grającą obecnie w II lidze w Aleksandrowie Łódzkim. Z młodszych to na pewno Ela Czerwonka, która grała do dwójek, Hanna Derczyńska również z nami grała – obecnie obie są młodzieżowymi reprezentantkami Polski. Także Lena Połetek.

Jakie problemy napotykasz, organizując turnieje minisiatkówki w naszym województwie?

– Brak odpowiednio pojemnej hali, wielosektorowej, zwłaszcza w Łodzi. Mamy mało takich dużych, wielosektorowych hal. Czasami trudno też znaleźć wolny termin, który byłby dla wszystkich odpowiedni. Wynika to z konfliktu terminów z innymi rozgrywkami, często hala jest wynajmowana przez inne dyscypliny sportu lub wydarzenia pozasportowe. Już wiem, że podczas finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy niezwykle trudno jest znaleźć wolną halę. Staram się jednak wspólnie ustalać kalendarz rozgrywek i jakoś to działa.

Tę swoją działalność w siatkówce łączysz z pracą. Daje się jeszcze znaleźć czas na życie prywatne?

– Mało jest czasu na życie prywatne, obecnie życiem prywatnym jest siatkówka. Dopóki widzę rozwój i efekty tego co robię, to mi to nie przeszkadza. Pewnie przyjdzie taki czas, że pojawi się rodzina i wówczas czas, który mogę przeznaczyć na siatkówkę na pewno się skurczy. To jest hobby, pasja, ale to tylko dodatek do Politechniki Łódzkiej, która jest moim miejscem pracy.

Efekty twojej pracy to dobrze zorganizowany turniej, czy też zawodnik, który po kilku latach zaczyna odnosić sukcesy?

– Przede wszystkim rosnąca liczba dzieci biorących udział w naszych turniejach. Byłbym jeszcze bardziej zadowolony, gdyby liczba chłopców grających w siatkówkę rosła tak samo szybko jak liczba dziewcząt. Dlatego też bardzo się cieszę, gdy powstają nowe ośrodki, które chcą szkolić chłopców. Niedawno na naszej mapie siatkarskiej województwa pojawiły się Sieradz i Radomsko, teraz mam informację, że w Konstantynowie Łódzkim będą szkoleni chłopcy, ma coś się ruszyć również w Kutnie. Cieszy mnie ciągły rozwój tych dzieci, widać go czasami z miesiąca na miesiąc. Siatkówka nie jest łatwym sportem do nauczenia, ale niesie ze sobą też pewną otoczkę, kulturę, w której nie ma miejsca na zachowania agresywne, które zdarzają się w innych dyscyplinach sportu.

Twoim zdaniem taka aktywizacja najmłodszych dzieci to jeszcze bardziej sport masowy, czy już podwaliny do sportu wyczynowego? Czy może jedno i drugie?

– Chyba jedno i drugie. To nie tylko rozwój fizyczny dziecka, ale też w pewnym stopniu rozwój psychiczny. Pokazania, że pewien porządek w życiu, harmonogram, mają sens, są pożądane. Gdy dziecko ma poświęcić część swojego wolnego czasu na sport, musi nauczyć się pewnej dyscypliny, planowania – musi być czas na naukę i na sport i trzeba to połączyć. Uczy to systematyczności i w jakiejś części przygotowuje do dorosłego życia i współpracy w grupie.

Jak przekonać rodziców kilkuletnich dzieci do siatkówki? Jakich argumentów można użyć?

– Siatkówka, chyba jak każdy inny sport, uczy być cierpliwym. Dążąc do celu, trzeba poświęcić dużo czasu. Warto dziecku pokazać ten sport, bo on kieruje rozwój dziecka w dobrą stronę. Sport jako aktywność fizyczna według mnie jest bardzo pomocny w prawidłowym rozwoju. Ważne, żeby spróbować, może akurat się w tym odnajdzie.

Czy miewasz chwilę zniechęcenia i zmęczenia w tej działalności? Jak sobie z nimi radzisz?

– Zniechęcenia nie ma, czasami pojawia się zmęczenie. Bardziej takie psychiczne, że tak dużo się dzieje i wszystko wokół mnie. Uczestniczenie w organizacji tak wielu turniejów sprawia, że czasami dochodzę do wniosku, że chwila przerwy jest potrzebna. To uczucie oczywiście szybko mija, gdy zaczyna się kolejny weekend, to przestawiam się na działanie i już o tym nie myślę. Wypalenie na razie mi nie grozi.

źródło: inf. własna

Bartosz Wencław

Podobne wiadomości

Copyright © 2025 Łódzki Portal Sportowy. Wszystkie prawa zastrzeżone
Wykonanie