Widzew rozbity w Poznaniu przez Lecha
Nie był to udany powrót do gry po przerwie zimowej dla piłkarzy Widzewa. Łodzianie przegrali wysoko w Poznaniu z liderem tabeli ekstraklasy. Lech strzelił cztery bramki, Widzew odpowiedział jednym trafieniem Samuela Kozlovskiego.
Już w 2. minucie meczu po rzucie wolnym Sebastiana Kerka w polu karnym dopadł do piłki Luis da Silva i umieścił ją w bramce Lecha. Analiza VAR wykazała jednak, że widzewiak był na spalonym i gol nie został uznany. Chwilę później Sousa w polu karnym łodzian położył jak tyczki obrońców Widzewa i strzałem z bliska pokonał Rafała Gikiewicza i to Lech prowadził 1:0. Kibice odpalili race i spotkanie zostało przerwane na kilka minut. Po powrocie do gry ataki Widzewa kończyły się niemal zawsze na linii pola karnego gospodarzy. A Lech w 23. minucie znów zagroził bramce gości, po strzale Kozubala z linii pola karnego Gikiewicz przeniósł piłkę palcami nad poprzeczkę. Ataki Lecha były coraz częstsze i coraz groźniejsze, jednak Widzew umiejętnie się bronił.
Łodzianie zaczęli atakować piłkarzy Lecha trochę wyżej i przynosiło to skutek w postaci przejęcia piłki, brakowało jednak pomysłu, co z nią dalej robić. W 43. minucie świetne podanie dostał Ishak, ale jego strzał zablokował Mateusz Żyro. Chwilę później na strzał z dystansu zdecydował się Filip Jagiełło, ale spudłował. Sędziowie doliczyli aż 11 minut. Na sześć minut przed końcem Ishak pokonał bramkarza Widzewa, ale sędziowie zasygnalizowali pozycję spaloną. Analiza VAR wykazała jednak, że spalonego nie było i Lech prowadził już 2:0. W końcówce jeszcze da Silva główkował po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, ale bramkarz gospodarzy spokojnie sobie poradził z tym strzałem.
Od początku drugiej połowy poznaniacy atakowali, obnażając błędy i chaos łódzkiej defensywy. Już w 50. minucie zdobyli trzecią bramkę – niepilnowany Sousa otrzymał piłkę przed polem karnym i precyzyjnie przymierzył w okienko bramki gości. Odpowiedź Widzewa była natychmiastowa – po szybkim wyjściu z kontrą piłka trafiła do Samuela Kozlovskiego, ten wpadł w pole karne i pokonał z kilku metrów Mrozka, zdobywając bramkę dla łodzian. Po chwili Łukowski zdecydował się na strzał z dystansu, ale bramkarz Lecha nie miał problemu z obroną. W kolejnej akcji w polu karnym łodzian piłkę dostał Ishak, od razu huknął, ale nad poprzeczką. Lech przez jakiś czas zamknął zespół Widzewa na jego połowie i zdecydowanie kontrolował grę.
Widzew w końcu uwolnił się spod dominacji i za sprawą Saida Hamulicia dwukrotnie zaatakował, ale obrońcy Lecha zawsze byli krok przed zawodnikiem z Łodzi. W 69. minucie Lech przeprowadził składną akcję, w której Sousa wyszedł sam na sam na Gikiewicza, góra był jednak bramkarz Widzewa. Łodzianie odpowiedzieli dwoma akcjami – najpierw strzał Kozlovskiego głową, a potem uderzenia Hamulicia obronił jednak Mrozek. To był dobry fragment gry podopiecznych trenera Myśliwca, nie przyniósł on jednak bramkowego skutku. W odpowiedzi niepilnowany Hakans dostał piłkę na jedenastym metrze w polu karnym gości, ale fatalnie spudłował. W 80. minucie Lecha dobił rywala – Hakans świetnie dośrodkował na długi słupek, a Ishak z najbliższej odległości wpakował piłkę do bramki, podwyższając prowadzenie gospodarzy (4:1). Po chwili Ishak znów stanął przed szansą, ale tym razem górą był Rafał Gikiewicz.
Lech Poznań – Widzew Łódź 4:1 (2:0)
⚽️ 1:0 Sousa (5′)
⚽️ 2:0 Ishak (45’+5)
⚽️ 3:0 Sousa (50′)
⚽️ 3:1 Kozlovsky (52′)
⚽️ 4:1 Ishak (80′)
Widzew: Gikiewicz – da Silva, Volanakis, Żyro – Kozlovský, Kerk (87′ Hanousek), Shehu, Álvarez, Sypek (79′ Stachowicz) – Sobol (55′ Hamulić) – Łukowski (55′ Gong)
źródło: inf. własna